„BORKOŚ” odpowie teraz przed sądem za popełnione wykroczenie, gdzie musiał zdemontować lampy ostrzegawcze stroboskopowe, koloru niebieskiego. Za używanie bez uprawnienia sygnałów uprzywilejowania może mu grozić wysoka grzywna, a nawet 14 dni aresztu.
W sieci znany jest jako „Borkoś”, a tak naprawdę nazywa się Marcin Borkowski. Wychował się na warszawskim Bródnie, gdzie zamieszkuje i stąd wyjeżdża do zdarzeń. Jest byłym funkcjonariuszem BOR-u (obecnie SOP) i ratownikiem medycznym, gdzie w wolnym czasie od pracy wyrusza na ulice Warszawy na swoim motoambulansie jako wolontariusz nieść pomoc poszkodowanym. Niestety nie wszystkim spodobała się jego działalność i to, że korzysta z sygnałów świetlnych i przywilejów z tym związanych, gdzie korzystał z nich bezprawnie.
Zgodnie z prawem o ruchu drogowym, zabronione jest umieszczanie w pojeździe urządzeń obowiązkowego wyposażenia pojazdów uprzywilejowania, które wysyłają sygnały świetlne koloru niebieskiego i czerwonego. Również zabronione jest posiadanie urządzenia dającego sygnały dźwiękowe o zmiennym tonie.
MSWiA nie wydało pozytywnej decyzji dla motoambulansu „Borkosia” z uwagi, że nie było do tego żadnych podstaw prawnych. Sygnały, które były zamontowane na pojeździe, zostały zdemontowane na wniosek Sądu Okręgowego, który nałożył na ratownika medycznego Marcina Borkowskiego grzywnę za korzystanie z przywilejów bez zezwolenia.
W Polsce od kilku lat działa Fundacja Ratownictwo Motocyklowe Polska, gdzie działają jako wolontariusze, a ich motocykle legalnie korzystają z sygnałów świetlno-dźwiękowych, ponieważ fundacja uzyskała na to zgodę od MSWiA.
Mimo to „Borkoś” nie zamierza zaprzestać niesienia pomocy poszkodowanym, nawet bez poruszania się bez sygnałów świetlnych.
- Autor artykułu i fotografii red. Marek Śliwiński
A jak by się do tej fundacji zapisał?
To by uzyskał pozwolenie.
Najprostsze rozwiązania są najlepsze