Straż pożarna, pogotowie, policja, straż miejska. Służby postawił w stan pełnej gotowości mężczyzna, który wyrzucał z okna na piętrze meble i sprzęt AGD wprost na chodnik przy Brackiej. Dzięki znajomości topografii rejonu, nasi funkcjonariusze pomogli strażakom i policjantom szybko zapanować nad niebezpiecznym mężczyzną.
W nietypowej interwencji wzięli udział strażnicy miejscy z I Oddziału Terenowego, na co dzień egzekwujący przestrzegania zakazu ruchu w rejonie placu 5 Rogów. We czwartek, 27 marca uczestniczyli w obezwładnieniu niebezpiecznego mężczyzny, który biegał nago po parapecie i wyrzucał z IV piętra na chodnik meble oraz sprzęt RTV AGD. O pomoc w dotarciu na miejsce poprosili naszych funkcjonariuszy zaalarmowani przez mieszkańców strażacy. Dzięki dobrej znajomości terenu, strażnicy miejscy pomogli pozostałym służbom szybko dotrzeć pod odpowiednią klatkę schodową. Pod oknami strażacy rozłożyli poduszki powietrzne. Podczas gdy jeden ze strażników pozostał na dole, zabezpieczając sprzęt ratowniczy, drugi – wraz ze strażakami, ratownikami i policją udał się na górę. Ze względu na zagrożenie jakie stwarzał dla siebie i innych około 40-letni mężczyzna, konieczne było siłowe wejście do lokalu. Następnie, w asyście mundurowych, ratownicy medyczni zwieźli obezwładnionego furiata do karetki i zabrali do szpitala. Strażnicy miejscy powrócili do swoich codziennych zadań.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
W poniedziałek, 24 marca 2025 roku, w miejscowości Sokołów (powiat pruszkowski) doszło do kolejnego pożaru składowiska odpadów przy ulicy Wacława. Płomienie szybko objęły znaczną część terenu, a kłęby gęstego dymu były widoczne z dużej odległości.
Na miejsce natychmiast zadysponowano jednostki Państwowej Straży Pożarnej z Pruszkowa oraz liczne zastępy Ochotniczej Straży Pożarnej z powiatu pruszkowskiego. Strażacy walczą z ogniem, starając się zapobiec jego dalszemu rozprzestrzenianiu.
Na ten moment nie odnotowano osób poszkodowanych. Przyczyny pożaru nie są jeszcze znane, a służby prowadzą działania mające na celu jego ugaszenie oraz zabezpieczenie terenu. Nie wiadomo również, jakie substancje mogły ulec spaleniu, co może mieć wpływ na środowisko i jakość powietrza w okolicy.
To już kolejny pożar składowiska w tym roku, co budzi liczne obawy wśród mieszkańców Sokołowa i okolic. Składowisko w tej samej lokalizacji miało już miejsce w styczniu oraz lutym, co rodzi pytania o przyczyny tych incydentów. Choć nie ma jeszcze oficjalnych informacji, czy pożary mają charakter celowy, władze nie wykluczają, że mogły zostać one wywołane przez osoby trzecie. Zwiększona częstotliwość pożarów w tym samym miejscu sprawia, że nie można wykluczyć działań mających na celu sabotaż lub inne nielegalne akty.
Warto jednak zaznaczyć, że składowisko jest pod okiem kamer i pilnowane przez ochronę, co sugeruje, że pożary mogły być wywołane mimo zaawansowanych zabezpieczeń. Władze lokalne oraz straż pożarna zapowiadają podjęcie bardziej intensywnych działań mających na celu zbadanie przyczyn oraz poprawę zabezpieczeń składowiska. Działania te mogą obejmować instalację dodatkowych kamer monitorujących, wzmocnienie patroli ochrony oraz szczegółowe dochodzenia dotyczące przepisów dotyczących składowania odpadów.
Służby apelują o ostrożność i przypominają, aby unikać przebywania w pobliżu miejsca zdarzenia z uwagi na możliwość obecności niebezpiecznych substancji w powietrzu. Mieszkańcy są również zachęcani do zgłaszania wszelkich podejrzanych zachowań w rejonie składowiska.
Będziemy na bieżąco informować o rozwoju sytuacji.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Funkcjonariusze z ochockiej komendy interweniowali na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przy ul. Lindleya 4, gdzie doszło do agresywnego incydentu. Nietrzeźwy 62-letni pacjent zaatakował ratownika medycznego, uderzając go w twarz i kierując wobec niego obraźliwe oraz wulgarne słowa. Incydent ten spowodował poważne zakłócenie pracy personelu medycznego i naraził innych pacjentów na niebezpieczeństwo.
Zdarzenie miało miejsce podczas oczekiwania mężczyzny na badania. W pewnym momencie pacjent zaczął wykazywać oznaki wzburzenia, krzyczał i używał niecenzuralnych słów. Jego agresja eskalowała, gdy nagle zaatakował jednego z ratowników medycznych, wymierzając mu cios w twarz. Świadkowie incydentu, w tym inni pacjenci oraz personel szpitala, natychmiast wezwali policję, obawiając się dalszej eskalacji agresji.
Wezwani na miejsce funkcjonariusze szybko podjęli interwencję, zatrzymując sprawcę i zabezpieczając teren. Przeprowadzili również badanie alkomatem, które wykazało ponad 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyzna był w widocznym stanie nietrzeźwości, a jego zachowanie stanowiło zagrożenie nie tylko dla personelu medycznego, ale także dla innych pacjentów przebywających na oddziale.
62-latek został przewieziony do pomieszczenia dla osób zatrzymanych, gdzie spędził noc. Następnego dnia, po przeanalizowaniu zgromadzonych dowodów, funkcjonariusze postawili mu zarzuty znieważenia oraz naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Przesłuchania świadków oraz analiza zapisu monitoringu szpitalnego dodatkowo potwierdziły przebieg wydarzeń.
Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa Ochota, która ustali dalsze kroki prawne wobec zatrzymanego mężczyzny. Incydent ten ponownie zwraca uwagę na problem agresji wobec personelu medycznego, który coraz częściej staje się celem ataków ze strony pacjentów znajdujących się pod wpływem alkoholu lub środków odurzających.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Zdjęcia: KRP III – Ochota, Ursus, Włochy, Marek Śliwiński
W Dęblinie doszło do szokującego zdarzenia, które wstrząsnęło lokalną społecznością. 27-letni mężczyzna został zatrzymany przez policję pod zarzutem usiłowania zabójstwa 34-letniego mieszkańca miasta. Jak wynika z ustaleń śledczych, sprawca celowo wjechał samochodem marki Seat w swoją ofiarę, a następnie dwukrotnie po niej przejechał.
Do incydentu doszło na nieoświetlonej drodze osiedlowej przy ul. Podchorążych w nocy z czwartku na piątek. Służby ratunkowe zostały powiadomione o potrąceniu mężczyzny, a na miejscu zdarzenia szybko pojawili się policjanci oraz zespół ratownictwa medycznego. Poszkodowany 34-latek, który doznał poważnych obrażeń ciała, został przetransportowany do szpitala.
Z informacji zebranych przez funkcjonariuszy wynikało, że kierowca samochodu odjechał z miejsca zdarzenia, nie udzielając pomocy rannej ofierze. Świadkowie i zebrane dowody wskazywały jednak, że potrącenie nie było przypadkowe.
Śledztwo ujawniło, że sprawca działał z premedytacją. Według prokuratury 27-latek celowo wjechał w 34-latka, uderzając go w prawy bok i przewracając na ziemię. Następnie kierowca najpierw przejechał po ofierze do przodu, a potem cofnął, ponownie przejeżdżając po ciele poszkodowanego. Tylko dzięki natychmiastowej pomocy medycznej mężczyzna przeżył.
W wyniku intensywnych działań operacyjnych prowadzonych przez funkcjonariuszy z Dęblina, Ryk i Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, już następnego dnia zatrzymano podejrzanego. 27-latek, mieszkaniec powiatu włodawskiego, został przewieziony do policyjnego aresztu.
W sobotę mężczyzna został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Rykach, gdzie usłyszał zarzuty usiłowania zabójstwa. Śledczy wskazują, że atak miał charakter umyślny i był wyrazem zamiaru pozbawienia życia ofiary.
Sąd Rejonowy w Rykach, po przeanalizowaniu zgromadzonych dowodów, zdecydował o zastosowaniu wobec 27-latka tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy. Za usiłowanie zabójstwa mężczyźnie grozi kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
Policja apeluje do mieszkańców, którzy mogli być świadkami zdarzenia lub posiadają dodatkowe informacje w tej sprawie, o kontakt z najbliższą jednostką. Trwa gromadzenie materiału dowodowego, który pozwoli dokładnie wyjaśnić wszystkie okoliczności tego brutalnego incydentu.
Śledztwo w tej sprawie prowadzone jest pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Rykach.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
W ostatnich dniach w mediach społecznościowych pojawiły się informacje o niepokojącym zdarzeniu, do jakiego miało dojść w świetlicy Szkoły Podstawowej nr 2 w Markach. Sprawa wywołała duże zainteresowanie i niepokój wśród rodziców oraz mieszkańców miasta. W związku z tym zdarzeniem rodzice oraz opinia publiczna domagają się wyjaśnień.
Według doniesień, w czasie zajęć w świetlicy miało dojść do sytuacji zagrażającej bezpieczeństwu dzieci. Użytkownicy mediów społecznościowych podawali różne wersje zdarzenia, co dodatkowo wprowadziło chaos informacyjny. Jedni sugerowali brak nadzoru ze strony nauczycieli, inni mówili o agresywnym zachowaniu jednego z uczniów. W tej sytuacji postanowiliśmy zwrócić się z pytaniami do szkoły.
Wybór między tym, komu wierzyć – rodzicom czy szkole – jest trudny, ponieważ obie te instytucje pełnią różne role w życiu. Rodzice są dla dziecka opiekunami, którzy dbają o jego bezpieczeństwo i wychowanie. Zazwyczaj chcą dla dziecka jak najlepiej, ale ich zdanie może wynikać z osobistych doświadczeń i przekonań. Często zależy im na ochronie przed niebezpieczeństwami i trudnymi sytuacjami.
Szkoła natomiast jest miejscem, gdzie dziecko zdobywa wiedzę obiektywną i szeroką, w oparciu o naukowe podejście. Nauczyciele powinni prezentować różnorodne perspektywy i pozwalać uczniom na rozwijanie własnych poglądów, ale nie zawsze będą w stanie znać dziecko tak dobrze jak rodzice.
Zwróciliśmy się do szkoły z pytaniami dotyczącym incydentu, który miał miejsce 15 listopada 2024 roku.
Stanowisko szkoły:
Dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 2 w Markach odniosła się do naszej prośby o komentarz. W przesłanym oświadczeniu zapewniono, że placówka dokładnie przeanalizowała całą sytuację.
„W trosce o dobro naszych uczniów oraz ich rodziców podjęliśmy działania mające na celu wyjaśnienie wszelkich okoliczności. Zebraliśmy szczegółowe informacje od nauczycieli, dzieci i innych osób przebywających w świetlicy w tym czasie. Zdarzenie, które miało miejsce, nie stanowiło poważnego zagrożenia dla bezpieczeństwa dzieci, a podjęte przez nas działania prewencyjne pozwoliły na szybkie załagodzenie sytuacji” – napisała dyrekcja szkoły.
Dyrekcja podkreśla również, że kadra pedagogiczna ściśle przestrzega procedur związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa dzieci. Jednocześnie zaapelowano o unikanie rozpowszechniania niesprawdzonych informacji w mediach społecznościowych, które mogą wprowadzać niepotrzebne zamieszanie.
1. Czy sytuacja miała miejsce, i jeśli tak, jakie kroki zostały podjęte przez nauczycieli lub wychowawców świetlicy w związku z tym zdarzeniem?
7-letni chłopiec z klasy 1a tego dnia miał przy sobie nożyk, tak jak inne dzieci z tej klasy, gdyż tego dnia odbywały się zajęcia lekcyjne zgodne z programem nauczania, podczas których robili sałatki. Uczeń nie groził nikomu. Będąc w świetlicy po zajęciach wyjął nożyk z plecaka. W tym momencie jedna z nauczycielek świetlicy zobaczyła to, podeszła do chłopca i odebrała mu nożyk.
2. Czy Nauczycielka/wychowawca świetlicy została zraniona przez ucznia?
Nauczycielka nie została zraniona przez ucznia. Skaleczyła się powierzchownie w palec odbierając mu nożyk.
3. Czy szkoła dysponuje procedurą postępowania w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa uczniów (posiadania niebezpiecznych przedmiotów)? Tak.
4. W jaki sposób szkoła zareagowała na sytuację, w której dziecko groziło rówieśnikowi?
Nie było takiej sytuacji.
5. Czy rodzice ucznia, który miał przy sobie przedmiot przypominający nóż, zostali poinformowani o zajściu? Jakie działania zostały podjęte w porozumieniu z nimi?
Rodzice ucznia, który miał nożyk do warzyw zostali poinformowani o wyjęciu przez ucznia nożyka z plecaka, gdy go odbierali tego dnia ze szkoły. Nauczycielka świetlicy oddała wtedy nożyk rodzicowi. W poniedziałek rano zostali wezwani na rozmowę do dyrekcji.
6.Jakie działania wychowawcze są planowane w celu rozwiązania sytuacji? Czy szkoła planuje rozmowy z dzieckiem oraz z jego rodzicami?
Sytuacja została już omówiona i rozwiązana w poniedziałek na rozmowie z dyrekcją. Szkoła na bieżąco współpracuje z dzieckiem i jego rodzicami.
7. Czy dziecko miało wcześniej problemy z zachowaniem lub podobne incydenty, które powinny być wzięte pod uwagę przy ocenie tej sytuacji?
Nigdy nie było takiego incydentu. Uczeń zachowuje się adekwatnie do swojego wieku. Opinia o jego funkcjonowaniu została przekazana właściwym instytucjom.
8. Czy szkoła planuje wprowadzenie jakichś działań prewencyjnych, aby zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości (np. zajęcia z zakresu rozwiązywania konfliktów, edukacja na temat bezpieczeństwa)?
W każdym roku szkolnym szkoła planuje, realizuje i ewaluuje działania wychowawczo-profilaktyczne przy współudziale nauczycieli, uczniów i rodziców. Uczniowie objęci są pomocą psychologiczno-pedagogiczną, w tym w zakresie kształtowania umiejętności społecznych. Współpracujemy z przedstawicielami Ośrodka Pomocy Społecznej, Sądu Rodzinnego, Komisariatu Policji, fundacji. Zapraszamy ich do szkoły i organizujemy spotkania dla rodziców i warsztaty dla uczniów i nauczycieli. W szkole realizowane są rekomendowane programy profilaktyczne.
9. Jakie wsparcie psychologiczne lub pedagogiczne będzie oferowane dziecku oraz ewentualnie jego rodzinie, aby zapobiec powtórzeniu się takiego zachowania?
Wsparcie psychologiczne lub pedagogiczne jest oferowane każdemu uczniowi szkoły za wiedzą i zgodą rodziców.
10.Czy szkoła podjęła współpracę z instytucjami zewnętrznymi (np. poradnią psychologiczno-pedagogiczną) w celu wsparcia dziecka? Tak.
11. Czy sytuacja została zgłoszona do odpowiednich służb, takich jak policja lub kuratorium oświaty, w celu dalszego rozwiązania problemu?
W związku z niespójnymi informacjami przekazanymi od rodziców, które są niespójne z relacjami nauczycieli świetlicy, rozbieżności w informacji o zdarzeniu będzie rozstrzygała Policja, Sąd i Kuratorium.
12. Jakie środki ochrony zostały podjęte w celu zapewnienia bezpieczeństwa pokrzywdzonemu dziecku po incydencie?
Żadne dziecko nie zostało pokrzywdzone. Żaden uczeń nie zgłosił niepokoju dotyczącego wyjęcia nożyka z plecaka żadnej z trzech nauczycielek przebywających na świetlicy.
13. Czy dziecko, które stało się ofiarą groźby, otrzymało wsparcie psychologiczne lub pedagogiczne?
Po nagłośnieniu niesprawdzonej i nierzetelnej informacji, która następnie wywołała niepokój wśród uczniów, szkoła zapewniła wsparcie psychologiczno-pedagogiczne dla wszystkich naszych uczniów w formie zajęć przeprowadzonych w klasach przez pedagogów/psychologów. Rodzic, który rozpowszechnił informację zasłyszaną od rodziców innych dzieci o rzekomej „próbie zabójstwa swojego syna” nie wyraził zgody na wsparcie psychologiczno-pedagogiczne dla swojego dziecka.
14. Czy szkoła podjęła działania mające na celu zapewnienie, że pokrzywdzone dziecko nie będzie czuło się zagrożone w szkole w przyszłości?
Robimy wszystko, aby wszyscy uczniowie i pracownicy byli w naszej szkole bezpieczni. Monitorujemy wszelkie sytuacje, które mogą budzić niepokój i reagujemy na nie niezwłocznie.
Rozbieżności w informacji o zdarzeniu będzie rozstrzygała Policja, Sąd i Kuratorium. Organy te rozpoczęły już odpowiednie procedury mające na celu ustalenie przebiegu zdarzeń oraz ewentualnych zaniedbań.
Między szkołą a rodzicami istnieją duże rozbieżności co do wersji wydarzeń. Rodzice niektórzy twierdzą, że szkoła bagatelizuje problem, podkreślając, że incydent był bardziej poważny niż wynika to z oficjalnych oświadczeń. Z relacji rodziców wynika, że dzieci mogły być narażone na większe niebezpieczeństwo, a reakcja nauczycieli miała być zbyt opieszała.
Z informacji uzyskanych od świadków wynika, że doszło do incydentu między dwójką dzieci, który jednak szybko został opanowany przez nauczycieli. Nie odnotowano poważniejszych konsekwencji zdrowotnych ani psychicznych u żadnego z uczniów. Dyrekcja zaznaczyła, że szkoła planuje dodatkowe spotkania z rodzicami i uczniami w celu omówienia zasad współżycia społecznego oraz wzmacniania bezpieczeństwa w placówce.
Rodzice, którzy byli bezpośrednio zaangażowani w sytuację, postanowili zwrócić się do mediów, apelując o nagłośnienie sprawy. Ich celem jest uzyskanie szybszych odpowiedzi i wyjaśnień ze strony szkoły oraz instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo dzieci. W obliczu braku pełnych informacji na temat incydentu, rodziny uczniów czują się zaniepokojone i potrzebują pewności, że takie zdarzenia nie będą miały miejsca w przyszłości.
Zaniepokojeni rodzice podkreślają, że transparentność i szybka reakcja szkoły na wszelkie niepokojące sytuacje są kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa dzieci. W związku z tym, apelują o pełne wyjaśnienie okoliczności incydentu oraz ewentualne podjęcie działań, które zapobiegną podobnym sytuacjom w przyszłości.
Choć szkoła zadeklarowała, że sytuacja jest pod kontrolą, to jednak rodzice czują potrzebę, by sprawa była szerzej dyskutowana, aby upewnić się, że żadne niepokojące zdarzenie nie zostanie zignorowane. Dlatego też zwrócenie się do mediów jest dla nich sposobem na wywieranie większej presji na odpowiednie instytucje.
Będziemy się przyglądać tej sprawie i wrócimy jeszcze do tego tematu.
Choć początkowe informacje mogły wywołać niepokój, ostateczne stanowisko szkoły wskazuje, że sytuacja została szybko zażegnana i nie było poważnego zagrożenia dla dzieci. Ważne jest, aby w podobnych przypadkach opierać się na rzetelnych źródłach informacji oraz unikać niepotrzebnego eskalowania emocji w mediach społecznościowych.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
W jednej z podstawówek w Markach pod Warszawą doszło do niepokojącego zdarzenia. Na szkolnej świetlicy siedmioletni uczeń zaatakował rówieśnika nożem, krzycząc groźbę: „Zabiję cię!”. Na szczęście ofiara nie odniosła obrażeń, ale incydent wywołał falę obaw i pytań o bezpieczeństwo w szkołach.
Do incydentu doszło 15 listopada 2024 roku na terenie Szkoły Podstawowej nr 2 z Oddziałami Integracyjnymi w Markach pod Warszawą. Wszystko wydarzyło się podczas zajęć kulinarnych, na których dzieci przygotowywały sałatki. Miały do dyspozycji obieraczki i nożyki do krojenia warzyw. W pewnym momencie 7-letni uczeń zaczął biegać po sali i odgrażać się koledze, trzymając w ręku nóż. Kiedy nauczycielka próbowała przywołać go do porządku, w trakcie szamotaniny została raniona w rękę, po czym dziecko żądało, aby oddać mu nóż. Z relacji rodziców wynika, że 7-letni chłopiec już wcześniej zaczepiał inne dzieci m.in. zabierał innym pieniądze, groził pobiciem, zaczepiał dziewczynki.
” W takiej sytuacji, szkoła ma obowiązek zadbać o to, by każdy uczeń czuł się bezpiecznie, a agresja nie była tolerowana. Uważam, że uczeń, który dopuścił się tak poważnych przewinień, powinien zostać przynajmniej zawieszony w prawach ucznia. Zawieszenie to nie tylko forma kary, ale także sygnał, że szkoła traktuje poważnie wszelkie przejawy przemocy i wykorzystywania innych. Może to stanowić dla niego ostrzeżenie, które skłoni go do refleksji nad własnym zachowaniem. Działania szkoły powinny być konsekwentne, aby nie tylko ukarać, ale także zniechęcić do podobnych działań w przyszłości – przyznała kobieta pokrzywdzonego dziecka w rozmowie z lukamaro.pl
Nasza redakcja skierowała pytania do placówki, chcąc poznać szczegóły dotyczące zdarzenia oraz środków zaradczych, jakie zamierza podjąć szkoła. Niestety, do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Taka postawa budzi dodatkowe wątpliwości co do przejrzystości działań instytucji. Co więcej, jak się okazuje, dyrekcja szkoły nie powiadomiła ani matki pokrzywdzonego dziecka, ani policji o incydencie. Matka poszkodowanego dziecka sama zgłosiła sprawę na policję. Dopiero po pierwszych publikacjach medialnych placówka odniosła się do sytuacji, które zamieszczone zostało m.in. na oficjalnej stronie internetowej szkoły.
Policja przyjęła zawiadomienie od jednego z rodziców i wszczęła postępowanie. Materiał zebrany w tej sprawie został przekazany do sądu rodzinnego, który rozstrzygnie, co dalej – informuje mł. asp. Monika Kaczyńska z Komendy Policji w Wołominie.
Zdarzenie wywołało burzliwą dyskusję wśród rodziców oraz mieszkańców Marek. Wielu z nich podkreśla konieczność wprowadzenia bardziej rygorystycznych zasad bezpieczeństwa w szkołach, w tym regularnych kontroli oraz zajęć edukacyjnych na temat zagrożeń związanych z przemocą.
„To jest nie do pomyślenia, że siedmioletnie dziecko mogło zaatakować trzymając w dłoni przedmiot przypominający nóż rówieśnika stosując przy tym groźby. Jak to się mogło wydarzyć?” – pyta jedna z zaniepokojonych matek. Inni rodzice domagają się szybkiego wyjaśnienia sprawy i działań zapobiegawczych, by podobne sytuacje nie miały miejsca w przyszłości.
Między szkołą a rodzicami istnieją duże rozbieżności co do wersji wydarzeń. Może wynikać to z tego, że szkoła chciała zamieść incydent pod dywan.
Eksperci zajmujący się problemami przemocy wśród dzieci zwracają uwagę na konieczność prowadzenia programów profilaktycznych już od najmłodszych lat. Wprowadzenie zajęć z zakresu rozwiązywania konfliktów i rozwoju emocjonalnego mogłoby pomóc w zapobieganiu agresywnym zachowaniom.
Ponadto wskazuje się na potrzebę ścisłej współpracy pomiędzy rodzicami, szkołą oraz instytucjami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo i opiekę nad dziećmi. W tego typu sytuacjach kluczowe jest również szybkie reagowanie i zapewnienie wsparcia psychologicznego zarówno sprawcy, jak i ofierze incydentu.
Incydent w Markach to sygnał alarmowy dla całego systemu edukacji. Warto zadać sobie pytanie, czy polskie szkoły są odpowiednio przygotowane na tego typu sytuacje i czy podejmowane działania prewencyjne są wystarczające. Rodzice, nauczyciele i władze oświatowe muszą wspólnie działać, by zagwarantować dzieciom bezpieczne warunki do nauki i rozwoju.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Do incydentu doszło na warszawskim Mokotowie około godziny 10:45. Kierowca BMW uporczywie i świadomie zastawił bramę wjazdową do posesji przy ulicy Narbutta 30. Blokował wjazd i wyjazd, chociaż na bramie jest znak „Zakaz parkowana”.
Zdecydowanie odradzamy wszelkie pochopne działania w rodzaju pyskówek czy wykręcania wentyli z kół. Nie dość, że pojazd będzie blokował nam bramę jeszcze dłużej, to jego właściciel może oskarżyć nas o czyn chuligański
Na miejsce została wezwana straż miejska. Interwencja zajęła strażnikom kilka minut. Stwierdzili, że ich zdaniem samochód może stać w tym miejscu, czyli dokładnie przed bramą wjazdową. Patrol stwierdził, że nie ma podstawy do odholowania pojazdu bo według oceny strażnika można wjechać i wyjechać. Do strażnika nie trafiały argumenty, że pojazd stoi nie prawidłowo zaparkowany bo w tym miejscu obowiązuje parkowanie równolegle do jezdni. Strażnik stwierdził, że jedynie co może zrobić to ustalić właściciela, wezwać do siedziby straży miejskiej i wystawić mandat. Strażnicy odjechali, a właściciele zostali z problemem, uwięzieni we własnej posesji.
https://www.traditionrolex.com/8
Art. 49 „Prawa o ruchu drogowym” stanowi w pkt 2., że: „Zabrania się postoju w miejscu utrudniającym wjazd lub wyjazd, w szczególności do i z bramy, garażu, parkingu lub wnęki postojowej”. Warto zauważyć, że ustawodawca nie użył określenia „uniemożliwiającym” – samo utrudnienie wjazdu jest wystarczającą przesłanką do ukarania kierowcy, który nieprawidłowo zaparkował. Obecność auta stojącego na wjeździe do posesji upoważnia więc do wezwania patrolu policji, który powinien ukarać parkującego bezmyślnie kierowcę, a gdyby to było konieczne, także przywołać pomoc drogową, by odblokowała wjazd. Inne rozwiązanie to wezwanie patrolu straży miejskiej, która również ma prawo do karania kierowców łamiących przepisy o postoju pojazdów.
Samodzielnie możemy udokumentować niezgodny z przepisami postój pojazdu i zgłosić policji fakt popełnienia wykroczenia w ruchu drogowym i złożyć wniosek o ukaranie sprawcy. Policja nie ma w takiej sytuacjiprawa odmówić – musi wezwać i ukarać delikwenta.