Ogień, kłęby dymu, dźwięk syren, migające światła i liczni funkcjonariusze w mundurach w rejonie ambasady USA w Warszawie. Na pierwszy rzut oka sytuacja mogła wyglądać dramatycznie, ale na szczęście był to jedynie element zaplanowanych ćwiczeń służb ratunkowych i porządkowych.
Amerykańskie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo placówki dyplomatycznej zorganizowały te manewry w celu doskonalenia współpracy z lokalnymi jednostkami ratowniczymi, w tym warszawską strażą pożarną, policją, strażą miejską i służbami medycznymi. Symulacja miała na celu przetestowanie procedur na wypadek sytuacji kryzysowych, takich jak pożary, zagrożenia terrorystyczne czy ewakuacja.
– Naszym głównym zadaniem było zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom i gościom Warszawy znajdującym się w pobliżu oraz umożliwienie skutecznego działania innym służbom ratunkowym – powiedział jeden z uczestników ćwiczeń.
Ćwiczenia tego typu odbywają się cyklicznie, zazwyczaj raz na kilka lat, aby wszystkie zaangażowane jednostki mogły nie tylko sprawdzić swoje możliwości, ale także wypracować najlepsze sposoby współdziałania. Podczas symulacji wprowadzono różne scenariusze, w tym ewakuację budynku, udzielanie pierwszej pomocy poszkodowanym i neutralizację potencjalnych zagrożeń.
Mieszkańcy okolicznych budynków zostali wcześniej poinformowani o planowanych działaniach, co pozwoliło uniknąć niepotrzebnego niepokoju. Ćwiczenia, mimo swojego widowiskowego charakteru, przebiegły sprawnie i zgodnie z planem.
Regularne szkolenia tego rodzaju są kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa w rejonie strategicznych obiektów, takich jak ambasady. Dzięki nim możliwe jest nie tylko sprawne reagowanie na potencjalne kryzysy, ale także budowanie zaufania między instytucjami a lokalną społecznością.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Po 200 dniach od wybuchu pożaru Centrum Handlowego na warszawskiej Białołęce, policjanci z Komendy Stołecznej Policji wraz z Prokuraturą Krajową zakończyli oględziny terenu 6 hektarów hali, która spłonęła 12 maja tego roku. Poszkodowanych zostało 700 osób, które tego dnia utraciły miejsca pracy i dorobek życia. Celem oględzin było odzyskanie mienia i zabezpieczenie materiału dowodowego, który w dalszej fazie śledztwa prokuraturze oraz biegłym pozwoli na wyjaśnienie przyczyn pożaru. Dotąd śledczy zabezpieczyli w sumie 8 bankomatów, 33 sejfy i 48 kasetek. Do rąk właścicieli trafiło blisko 1,9 mln zł, a także blisko 1 kg złota w sztabkach i 3 kg biżuterii.
12 maja tego roku doszło do pożaru Centrum Handlowego na warszawskiej Białołęce. Informacja o pożarze postawiła służby w stan gotowości o godz. 3.30 nad ranem. Od pierwszych minut na miejscu pracowali policjanci oddziału prewencji, ruchu drogowego oraz jednostek policji z Pragi Północ i Białołęki. W początkowej fazie policjanci ruchu drogowego zabezpieczali trasy dojazdowe oraz kierowali na objazdy. Policjanci prewencji zabezpieczali miejsce pożaru, aby ułatwić pracę służb ratunkowych oraz nie dopuszczali osób postronnych do zagrożonej strefy. Bezpośrednio po zakończeniu akcji gaśniczej policja podjęła czynności dochodzeniowo-śledcze polegające m.in. na ustaleniu i przesłuchaniu świadków, a także zabezpieczeniu zapisu z monitoringu. Niezbędna była współpraca z biegłymi z zakresu pożarnictwa, w tym ekspertami z Akademii Pożarniczej w Warszawie.
Śledztwo w sprawie pożaru hali targowej zostało wszczęte 13 maja, a od 22 maja 2024 r. jest ono prowadzone w Mazowieckim Wydziale Zamiejscowym Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie. Śledztwo prowadzone jest w sprawie sprowadzenia w dniu 12 maja 2024 r. przy ul. Marywilskiej 44 w Warszawie zdarzenia zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach mającego postać pożaru ww. hali targowej, na skutek którego właściciel kompleksu handlowego oraz najemcy stanowisk usługowo-handlowych ponieśli szkody w łącznej nieustalonej wysokości przekraczającej 1.000.000 zł.
W hali Marywilska 44 było 1400 sklepów i punktów usługowych. Ogromna większość z nich została spalona lub doszczętnie zniszczona. Ponad 700 osób zostało poszkodowanych w wyniku pożaru. Decyzją Komendanta Stołecznego Policji została powołana specjalna grupa śledcza, do przeprowadzenia postępowania przygotowawczego.
Oględziny rozpoczęły się 30 lipca br. Wtedy nikt jeszcze nie wiedział, że biorąc pod uwagę ogrom zniszczeń oraz ich obszar prace te potrwają tylko 121 dni. Poprzedziło je wiele decyzji kierownictwa Komendy Stołecznej Policji, niezbędnych, aby zarządzać operacją logistyczną, na niespotykaną dotąd skalę. Zostały przygotowane i uruchomione ogromne zasoby logistyczne, których zadaniem było m.in. zaopatrzenie w niezbędne środki transportowe, zbudowanie zaplecza biurowo- technicznego na miejscu prowadzonych prac, a także jego wyposażenie. W wiele działań zaangażowane były zewnętrzne podmioty, które służyły pomocą i wsparciem. Konieczne było zapewnienie infrastruktury teleinformatycznej oraz wdrożenie systemów łączności radiowej. Dowództwo Komponentu Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni zapewniło specjalistyczny wóz dowódczo-sztabowy wraz z wyposażeniem i kontenery logistyczne, a Zakład Obsługi Systemu Monitoringu miasta st. Warszawy zadysponował kamery monitoringu miejskiego.
Od dnia wybuchu pożaru minęło 200 dni. W tym czasie na miejscu zdarzenia pracowali policjanci różnych pionów, a także prokuratorzy prowadzący śledztwo. Od 30 lipca, do 28 listopada 2024 roku przeprowadzono oględziny 1400 pawilonów wraz z ciągami komunikacyjnymi. Na miejscu pracowało 6 grup oględzinowych. To 100 policjantów biorących udział w oględzinach oraz 55 prokuratorów z Departamentu do Walki z Przestępczością Zorganizowaną i Korupcją Prokuratury Krajowej i Wydziałów Zamiejscowych PZ z Warszawy, z Katowic, z Białegostoku, z Lublina, z Rzeszowa, z Łodzi, z Gdańska i ze Szczecina, a także z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Na miejscu pracowały także ekipy ze stołecznych wydziałów teleinformatyki, pionu kryminalnego, a także zespoły procesowe z wydziału dochodzeniowo-śledczego, których zadaniem było m.in. przesłuchanie ponad 60 świadków oraz 440 osób pokrzywdzonych w związku z pożarem.
W wyniku przeprowadzonych czynności oględzinowych w pogorzelisku śledczy zabezpieczyli w sumie 33 sejfy i 48 kasetek z pieniędzmi, a także 8 bankomatów, w których znajdowało się łącznie prawie 1,2 miliona złotych. Wśród wielu pomieszczeń, które uległy zniszczeniu, znajdowały się także 2 kantory i 2 salony jubilerskie.
Dotychczas poszkodowanym zwrócono:
blisko 2 mln zł w formie niespalonych pieniędzy,
szereg nadpalonych banknotów,
blisko 1 kg złota w sztabkach oraz ponad 3 kg biżuterii,
ponad 33 kg spalonych bilonów,
Oględziny wszystkich wartościowych rzeczy odzyskanych z pogorzeliska przeprowadzone są w obecności pokrzywdzonych. Po ich zakończeniu znalezione pieniądze, biżuteria i złoto przekazywane są sukcesywnie prawowitym właścicielom. Głównym celem prowadzonych w wyjątkowo skrupulatny i zaplanowany sposób oględzin było zebranie obszernego materiału dowodowego, który pomoże teraz śledczym i biegłym w ustaleniu przyczyn i okoliczności pożaru.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
tekst: podkom. Jacek Wiśniewski
Zdjęcia: Marek Szałajski
montaż filmu: sierż. szt. Rafał Markiewicz,
Zdjęcia do filmu: sierż. szt. Rafał Markiewicz, kom. Rafał Rutkowski, asp. Jacek Sobociński, podkom. Jacek Wiśniewski, asp. Piotr Cieślak, mł. asp. Bartosz Didyk, mł. asp. Mateusz Malinowski, sierż. szt. Tomasz Kot, sierż. szt. Adam Turowski, sierż. szt. Adrian Wojciechowski, sierż. szt. Bartłomiej Bialik.
Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków złożył zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Chodzi o pożar, który w niedzielę uszkodził budynek przy ulicy Kawęczyńskiej 17 w Warszawie.
W niedzielę doszło do pożaru w kamienicy położonej u zbiegu ulic Kawęczyńskiej i Folwarcznej w Warszawie, spaleniu uległo poddasze kamienicy. Jak informował starszy kapitan Adam Strąk ze stołecznej straży pożarnej, budynek był niezamieszkały, z pożarem walczyło 11 zastępów.
Obiekt ten znajduje się w Gminnej Ewidencji Zabytków oraz na terenie historycznego układu urbanistycznego ulicy Kawęczyńskiej, wpisanego do rejestru zabytków w 2021 rok – informuje profesor Jakub Lewicki Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków.
W poniedziałek złożone zostało zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa o zniszczeniu zabytku do Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga-Północ. Skierowany został również wniosek do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego dla miasta stołecznego Warszawy o wszczęcie postępowania w sprawie nakazania zabezpieczenia zabytkowego budynku – przekazał profesor Lewicki.
Sprawą pożaru zainteresowało się także Stowarzyszenie Porozumienie dla Pragi. Jak informują przedstawiciele stowarzyszenia, dach budynku w wielu miejscach został porozcinany, by ułatwić gaszenie, niemal całkowicie wypalony jest ozdobny hełm wieńczący budynek. Aktywiści zwracają również uwagę, że budynek przyjął dużo wody i nie wiadomo, w jakim stanie jest więźba dachowa czy drewniana klatka schodowa budynku.
Na chwilę obecną nie wiadomo co było przyczyną pożaru. Jak informuje Paulina Onyszko z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI – Zlecone zostały czynności z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Sobotni wieczór dla strażaków z powiatu pruszkowskiego okazał się bardzo pracowity. Płonęła jedna z kamienic na terenie Pruszkowa. Mieszkańcy mówią o celowym podpaleniu.
W sobotę około godziny 20:00 doszło do pożaru opuszczonej od kilku lat kamienicy, przy ulicy Potulickiego 6 w Pruszkowie. Pożar swoim zasięgiem objął śmieci nagromadzone na poddaszu budynku i częściowo jego dach. Na szczęście sprawne działania strażaków nie pozwoliły na dalszy rozwój pożaru. Główne działania strażaków skupiły się na wykonaniu otworów w dachu i gaszeniu pożaru z góry, przy wykorzystaniu drabin mechanicznych.
Do walki z pożarem skierowano siedem zastępów strażaków z terenu powiatu pruszkowskiego, ich działania zostały zakończone godziny 00:00. W zdarzeniu nie było osób poszkodowanych. Służby nie wykluczają podpalenia.
Wśród mieszkańców Pruszkowa mówi się natomiast o celowym podpaleniu opuszczonej kamienicy, które ma na celu ułatwić rozbiórkę budynku, a następnie przekazanie terenu deweloperowi.
Faktyczną przyczynę pożaru ujawni zapewne policyjne dochodzenie.
Tekst i zdjęcia: Kamil Tuzek
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Minionej nocy w Grodzisku Mazowieckim doszło do serii pożarów samochodów. W pożarach spłonęły w sumie trzy pojazdy. Nie można wykluczyć podpaleń.
W nocy z niedzieli na poniedziałek strażacy z Grodziska Mazowieckiego dwukrotnie interweniowali do płonących pojazdów. O godzinie 01:28 dyżurny Stanowiska Kierowania Komendanta PSP w Grodzisku Mazowieckim otrzymał zgłoszenie o pożarze samochodu na terenie warsztatu samochodowego przy ulicy Granicznej. Spaleniu uległ pojazd marki Renault, a dwa sąsiednie pojazdy marki Renault i Mercedes uległy opaleniu. W działaniach gaśniczych udział brały dwa zastępy strażaków oraz patrol policji, nie było osób poszkodowanych.
Kilka minut później około godziny 01:54 grodziscy strażacy otrzymali kolejne zgłoszenie o pożarze samochodu, tym razem przy ulicy Botłtucia. Po dojeździe na miejsce stwierdzono pożar dwóch aut osobowych na niestrzeżonym parkingu. Całkowitemu spaleniu uległy pojazdy marki Audi i Citroen, uszkodzony został również pojazd marki BMW zaparkowany w pobliżu pożaru. Do działań skierowano jeden zastęp oraz policję.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Mija 30 lat od największego pożaru lasu w historii Polski, który pochłoną niemal 10 tysięcy hektarów. Ogień zniszczył ogromną ilość sprzętu strażackiego i zabrał ze sobą dwie ofiary. Z żywiołem w Kuźni Raciborskiej walczyło 10 tysięcy osób.
W dniu 26 sierpnia 1992 roku około godziny 13:50 dwie wieże obserwacyjne wysłały meldunki o dymie wzdłuż torów kolejowych PKP linii Racibórz – Kędzierzyn, które przebiegają na zachodnim krańcu kompleksu leśnego. Pierwszy pożar powstał w leśnictwie Nędza, na południe od Kuźni Raciborskiej obejmując odcinek o długości 1100 m. Drugi pożar zlokalizowany został na północ od Kuźni Raciborskiej w oddziale 96 leśnictwa Kiczowa na długości około 800 metrów. Kilka minut później zauważony został trzeci pożar na północ od miejscowości Solarnia na długości ok. 1400 m w leśnictwie Lubieszów. Wszystkie pożary zlokalizowane były przy linii kolejowej.
Akcja gaśnicza
Po 15 minutach od wpłynięcia zgłoszenia w akcji brało udział 10 zastępów gaśniczych, 8 zastępów skierowanych zostało do pożaru w oddziale 96 leśnictwa Kiczowa, zdaniem leśników pożar ten był najgroźniejszy. W ciągu zaledwie kilku minut front ognia szybko zaczął przesuwać się w kierunku wschodnim w głąb zwartego, dużego kompleksu leśnego. Tego dnia warunki meteorologiczne były wyjątkowo sprzyjające pożarowi, temperatura wynosiła ponad 32°C wilgotność ściółki leśnej była wyjątkowo niska, sprzymierzeńcem był również silny wiatr z gwałtowną zmianą kierunków.
Po dwóch godzinach pożar stał się niemożliwy do zatrzymania, wszelkie próby tworzenia nowych linii obrony kończyły się niepowodzeniem. Pożar przesuwał się z prędkością 4 km/h trawiąc drzewa i wszystko, co napotkał na swojej drodze. Akcję utrudnia niedostateczna sieć dróg, w wielu miejscach lasu są tylko wąskie wydeptane ścieżki i ślepe leśne zaułki. Stare i wysłużone pompy z trudem nadążają zaopatrywać wozy strażackie w wodę.
Dochodzi godzina 16:10 sytuacja pożarowa staje się coraz bardziej dramatyczna, pożar młodników zmusza strażaków do natychmiastowej ewakuacji. Temperatura pożaru staje się na tyle wysoka, że w wozach strażackich zaczynają topić się części silników, podobnie jak łączniki węży strażackich. Powietrze zaczyna dusić i parzyć drogi oddechowe strażaków, a na ich głowy spadają kule ognia. Widoczność wynosi maksymalnie 10 metrów.
Po godzinie 17:00 sytuacja pożarowa staje się coraz bardziej beznadziejna, do strażaków dociera informacja, że pożar przeszedł górą na drugą stronę torów. Ogień nagle zmienia kierunek wielu strażaków zmuszonych jest do ponownej ucieczki i samo ratowania poprzez polewanie siebie i wozów wodą. Kilka minut później w jednym ze spalonych wozów strażackich Zygmunt Sitko odnajduje doszczętnie spalone zwłoki trzydziestoośmioletniego st. asp. Andrzeja Kaczyny. Następnie kilkadziesiąt metrów dalej w młodniku odnajdują ciało trzydziestotrzyletniego druha Andrzeja Malinowskiego, który uciekając prawdopodobnie upadł i już nie zdążył wstać.
Drugiego dnia pożaru w ogniu stoją już ponad cztery tysiące hektary lasu. Łunę ognia widać z oddalonego o 20 kilometrów Kędzierzyna-Koźla. Trzeciego dnia ogień jest coraz bliżej zabudowań Grabówki, Korzonka Ortowic i „Kotlarni”. Czwartego dnia pożaru w „Kotlarni” i Starej Kuźni podstawiane są autobusy do ewakuacji mieszkańców, ogień ponownie przedostaje się na drugą stronę drogi i torów trawiąc resztki drzew. Raz po raz w lesie słychać eksplozje niewybuchów. Temperatura pożaru wynosi 1000 stopni Celsjusza.
Pożar udaje się ugasić 31 sierpnia, natomiast całkowite zakończenie akcji gaśniczej następuje po 26 dniach, 12 września 1992 roku. Spłonęło łącznie 9062 hektarów lasu, 6212 w ówczesnym województwie katowickim, 2850 hektarów w ówczesnym województwie opolskim.
W kulminacyjnej fazie pożar gasiło 1150 pracowników Służby Leśnej, 4700 strażaków, 3200 żołnierzy, 650 policjantów, 1220 osób z obrony cywilnej, a także niezliczona liczba ludzi dobrej woli. W akcji gaśniczej zaangażowano 4 helikoptery, 27 samolotów, 48 ciągników ciężkich i specjalistycznych, 25 ciągników rolniczych, 36 kolejowych cystern na wodę. 50 osób było wówczas hospitalizowanych, a około 2000 odniosło drobne urazy. Mimo ogromu pożaru nie spłonął żaden dom ani nawet zabudowanie gospodarcze. Straty oszacowano na 286 milionów złotych, akcja gaśnicza kosztowała blisko 76 milionów złotych. Spłonęło 15 wozów gaśniczych i 26 motopomp. Rozgrzany popiół pogorzeliska zniszczył 70 km węży strażackich.
W pożarze zginęły dwie osoby, st. asp. Andrzej Kaczyna i druh Andrzej Malinowski. W niektórych źródłach możemy natkać się na informację, że ofiarą pożaru był także cywil. Młoda kobieta Gabriela Dirska, która zginęła potrącona przez jadący na akcję wóz strażacki. Nie jest ona jednak zaliczona do ofiar pożaru, ponieważ do wypadku doszło poza obszarem działań gaśniczych.
Przyczyny pożaru
Jako przyczynę pożaru podano iskrę spod kół hamującego pociągu. Z dokumentacji zgromadzonej po pożarze wynika, że zabezpieczenie szlaku kolejowego na odcinku Kuźnia Raciborska – Dziergowice stanowił pas Kienitza, którego utrzymanie należało do obowiązków PKP. Pas ten nie spełniał wymogów przepisów ochrony przeciwpożarowej z dwóch względów: był założony w niewłaściwej odległości od nasypu kolejowego i źle utrzymany.
Po pożarze
Na wypalonym terenie w ciągu 30 lat zasadzono kilkaset milionów drzew, na wszelki wypadek od czasu pożaru sadzi się więcej drzew liściastych, które wolniej się palą. Przyjęły się sosna i brzoza, do odbudowy drzewostanu sprzed tragedii potrzeba jeszcze co najmniej 70 lat, a do odbudowy całego ekosystemu ponad 100. Mimo, że w tym miejscu rośnie już nowy las, to z góry po wysokości młodych drzew wciąż widać ogromną wyrwę, jaką pozostawił pożar, wiele starych drzew wciąż nosi znamiona pożaru.
Dziś w części dawnego pogorzeliska znajduje się lądowisko śródleśne oraz dwa duże zbiorniki na wodę, z których tankować się mogą również śmigłowce i samoloty gaśnicze. Utworzone zostały także pasy przeciwpożarowe, które mają uniemożliwić rozprzestrzenianie się pożaru. Zbudowano także wieże przeciwpożarowe, zainstalowano specjalny system wczesnego wykrywania pożaru.
Dla upamiętnienia pamięci st. asp. Andrzeja Kaczyny i druha Andrzeja Malinowskiego, co roku odbywają się zawody strażackie w Raciborzu, zapalane są znicze i składane kwiaty pod pomnikiem.
Autor artykułu: red. Kamil Tuzek
Autor fotografii: Archiwum KW PSP w Opolu oraz RDLP Katowice