Marsz „Stop Agresji” w Siedlcach – Hołd dla Tragicznie Zmarłego Ratownika Medycznego

Dziś w Siedlcach odbył się Marsz „Stop Agresji”, którego celem było upamiętnienie tragicznie zmarłego ratownika medycznego oraz zwrócenie uwagi na narastający problem agresji wobec pracowników ochrony zdrowia. To wydarzenie miało na celu nie tylko uczczenie pamięci Kolegi, który zginął podczas pełnienia służby, ale także nagłośnienie problemu bezpieczeństwa osób ratujących ludzkie życie.

Ratownik medyczny, który padł ofiarą brutalnej napaści, został dźgnięty nożem w klatkę piersiową, gdy udzielał pomocy pacjentowi. Jego tragiczna śmierć stała się symbolem niebezpieczeństw, jakie codziennie spotykają pracownicy służby zdrowia. Narastająca brutalizacja społeczeństwa i wzrost agresji wobec medyków sprawiają, że konieczne jest podjęcie działań mających na celu ich ochronę. Organizatorzy marszu wyraźnie podkreślili, że nie można dłużej tolerować takich incydentów. Hasła „DOŚĆ! STOP AGRESJI!” wybrzmiały podczas wydarzenia jako apel do społeczeństwa i decydentów o podjęcie konkretnych kroków w tej sprawie.

Wydarzenie zostało zorganizowane przez SPZOZ RM MEDITRANS w Siedlcach i zgromadziło licznych uczestników – zarówno pracowników medycznych, jak i mieszkańców miasta solidaryzujących się z ich sprawą. Marsz przeszedł głównymi ulicami Siedlec – Piłsudskiego, Kościuszki i Świrskiego – w ciszy, jako wyraz szacunku dla Zmarłego. Kulminacyjnym momentem było zatrzymanie pochodu przed siedzibą SPZOZ RM Meditrans, gdzie minutą ciszy uczczono pamięć ratownika. Następnie włączono syreny w ambulansach, symbolicznie oddając hołd tragicznie zmarłemu Koledze.

Marsz zakończyła uroczysta Msza Święta w intencji zmarłego ratownika, która odbyła się w Kościele Katedralnym pw. Najświętszej Marii Panny w Siedlcach. Po liturgii złożono kwiaty i zapalono znicze przed budynkiem SPZOZ RM Meditrans, gdzie upamiętniono Zmarłego.

To wydarzenie jest mocnym głosem sprzeciwu wobec agresji, z jaką na co dzień spotykają się ratownicy medyczni. Społeczność medyczna i mieszkańcy Siedlec pokazali, że nie godzą się na przemoc wobec tych, którzy niosą pomoc potrzebującym. Organizatorzy liczą na to, że marsz stanie się impulsem do zmian systemowych, które zapewnią większe bezpieczeństwo służbom medycznym.

Nasz portal lukamaro.pl również solidaryzuje się z ratownikami medycznymi w całym kraju. Uważamy, że ich praca zasługuje na najwyższy szacunek i ochronę. Wspieramy wszelkie inicjatywy mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa pracowników ochrony zdrowia oraz apelujemy o stanowcze działania, które zapobiegną podobnym tragediom w przyszłości.

  • Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!

Zdjęcia: Kamil Kozak

12-latka dostała ataku przed szkołą. Nikt nie wiedział, jak pomóc – zareagowali strażnicy miejscy

12-latka trzęsąc się leżała na ziemi przed szkołą. Nikt nie wiedział, jak jej pomóc. Sytuację opanowali strażnicy miejscy.

We czwartek 30 stycznia, w godzinach wieczornych, do niebezpiecznego zdarzenia doszło przed jedną ze szkół na Białołęce. Strażnicy miejscy z VI Oddziału Terenowego, którzy dbali o bezpieczeństwo uczestników balu ósmoklasistów, w pewnej chwili zaobserwowali, że przed wejściem do budynku zbierają się zdenerwowani ludzie. Na ziemi leżała, drżąc i nerwowo łapiąc powietrze mała dziewczynka. Nikt z zebranych za bardzo nie wiedział, jak jej pomóc.

Na szczęście strażnicy są wyszkoleni z pomocy przedmedycznej, a dodatkowo jeden z funkcjonariuszy jest ratownikiem medycznym. Strażnicy zadbali o komfort i bezpieczeństwo dziecka oraz zabezpieczyli, by w czasie drgawek nie uszkodziło sobie głowy. Dziewczynka wciąż jednak gwałtownie oddychała. Aby zapobiec hiperwentylacji, interweniujący zastosowali sprawdzony sposób: dziecku podano gumową rękawiczkę ochronną i zalecono, aby przez jakiś czas wdmuchiwała i wyciągała z niej to samo powietrze. Gdy tą metodą udało się ustabilizować oddech, w ramach wywiadu ratowniczego ustalono prawdopodobną przyczynę zdarzenia. Strażników wsparł w interwencji dyżurujący przy balu ostatnich klas ratownik medyczny, którego o zajściu poinformowała szkoła. We trójkę zapewnili dziewczynce komfort w oczekiwaniu na przyjazd pogotowia i zawiadomionej przez szkołę – mamy. Karetka zabrała 12-latkę w towarzystwie jej matki do Szpitala Bródnowskiego.

  • Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
  • Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.

Zdjęcia: Zdjęcia: Straż Miejska m.st. Warszawy

Usłyszał zarzut za atak i znieważenie ratownika medycznego w Warszawie

Funkcjonariusze z ochockiej komendy interweniowali na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przy ul. Lindleya 4, gdzie doszło do agresywnego incydentu. Nietrzeźwy 62-letni pacjent zaatakował ratownika medycznego, uderzając go w twarz i kierując wobec niego obraźliwe oraz wulgarne słowa. Incydent ten spowodował poważne zakłócenie pracy personelu medycznego i naraził innych pacjentów na niebezpieczeństwo.

Zdarzenie miało miejsce podczas oczekiwania mężczyzny na badania. W pewnym momencie pacjent zaczął wykazywać oznaki wzburzenia, krzyczał i używał niecenzuralnych słów. Jego agresja eskalowała, gdy nagle zaatakował jednego z ratowników medycznych, wymierzając mu cios w twarz. Świadkowie incydentu, w tym inni pacjenci oraz personel szpitala, natychmiast wezwali policję, obawiając się dalszej eskalacji agresji.

Wezwani na miejsce funkcjonariusze szybko podjęli interwencję, zatrzymując sprawcę i zabezpieczając teren. Przeprowadzili również badanie alkomatem, które wykazało ponad 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyzna był w widocznym stanie nietrzeźwości, a jego zachowanie stanowiło zagrożenie nie tylko dla personelu medycznego, ale także dla innych pacjentów przebywających na oddziale.

62-latek został przewieziony do pomieszczenia dla osób zatrzymanych, gdzie spędził noc. Następnego dnia, po przeanalizowaniu zgromadzonych dowodów, funkcjonariusze postawili mu zarzuty znieważenia oraz naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Przesłuchania świadków oraz analiza zapisu monitoringu szpitalnego dodatkowo potwierdziły przebieg wydarzeń.

Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa Ochota, która ustali dalsze kroki prawne wobec zatrzymanego mężczyzny. Incydent ten ponownie zwraca uwagę na problem agresji wobec personelu medycznego, który coraz częściej staje się celem ataków ze strony pacjentów znajdujących się pod wpływem alkoholu lub środków odurzających.

  • Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
  • Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.

Zdjęcia: KRP III – Ochota, Ursus, Włochy, Marek Śliwiński

Ratownik medyczny pobity w karetce przed SOR w Warszawie

Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przy ulicy Lindleya w Warszawie doszło do niepokojącego incydentu, który zwraca uwagę na problem agresji wobec personelu medycznego. Pacjent oczekujący na przyjęcie zdenerwował się z powodu wydłużonego czasu oczekiwania na konsultację lekarską. Jego frustracja przerodziła się w agresję, co zakończyło się fizycznym atakiem na ratownika medycznego w karetce.

Z relacji świadków wynika, że pacjent czekał w karetce na przyjęcie i zasnął. Nagle, po przebudzeniu, zaatakował ratownika medycznego wewnątrz pojazdu. Ratownik nie miał możliwości obrony, gdyż zdarzenie było nagłe i niespodziewane. Poszkodowany został natychmiast przebadany przez kolegów z zespołu medycznego, a o zajściu poinformowano policję. Sprawca został zatrzymany na miejscu zdarzenia.

Incydenty agresji na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych niestety stają się coraz częstsze. Medycy, którzy każdego dnia niosą pomoc potrzebującym, często spotykają się z niezrozumieniem, frustracją i agresją pacjentów lub ich rodzin. Długie czasy oczekiwania na pomoc są często wynikiem nadmiernego obłożenia oddziałów ratunkowych oraz braku zasobów, co powoduje narastające napięcia wśród oczekujących.

Ratownik medyczny, który padł ofiarą agresji, to osoba wyszkolona do ratowania ludzkiego życia, często w ekstremalnych warunkach. Takie zdarzenia są nie tylko nieakceptowalne, ale również demotywujące dla osób, które każdego dnia stają na pierwszej linii frontu w walce o zdrowie i życie pacjentów.

Policja wszczęła postępowanie w sprawie ataku na ratownika medycznego. Sprawca będzie musiał liczyć się z poważnymi konsekwencjami prawnymi. W Polsce za naruszenie nietykalności funkcjonariusza publicznego, do których zalicza się także ratowników medycznych, grozi kara pozbawienia wolności nawet do 3 lat.

Ministerstwo Zdrowia oraz środowiska medyczne wielokrotnie podkreślają konieczność zaostrzenia przepisów oraz wdrażania dodatkowych środków ochrony personelu medycznego. W niektórych placówkach rozważane jest wprowadzenie ochrony fizycznej lub systemów monitoringu, które mogłyby zapobiegać podobnym sytuacjom.

Apelujemy do społeczeństwa o wyrozumiałość i cierpliwość wobec personelu medycznego. Ci ludzie poświęcają swoje życie i zdrowie, aby pomagać innym, często kosztem własnego komfortu i czasu wolnego. Wzajemny szacunek i zrozumienie są kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa i skuteczności systemu ochrony zdrowia.

O całym zdarzeniu powiadomił nas jeden z ratowników innego zespołu, który podkreślił, jak trudne i nieprzewidywalne potrafią być sytuacje, z którymi muszą mierzyć się medycy. Ratownik, który poinformował nas o zdarzeniu, zaapelował również o większą ochronę personelu medycznego oraz wprowadzenie skuteczniejszych rozwiązań mających na celu zapobieganie podobnym sytuacjom w przyszłości.

  • Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
  • Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.

Zdjęcie poglądowe: Marek Śliwiński

„Nietrzeźwy mężczyzna zakłócał pracę ratowników w szpitalu – Strażnicy odkrywają zaskakującą przyczynę”

W poniedziałek, 9 grudnia, po południu strażnicy miejscy z V Oddziału Terenowego otrzymali wezwanie do Szpitala Bielańskiego. Z pozoru standardowa interwencja – prośba o transport nietrzeźwego mężczyzny, który zakłócał pracę zespołu ratunkowego na SOR-ze. Mężczyzna, będący pod wpływem alkoholu, był wulgarny, agresywny i odmówił współpracy zarówno z medykami, jak i funkcjonariuszami. Był tak spokojny, że konieczne było przypięcie go do łóżka pasami bezpieczeństwa, aby nie stanowił zagrożenia dla personelu.

Strażnicy miejscy, przybywając na miejsce, przeprowadzili standardową kontrolę. Sprawdzili, czy mężczyzna nie ma przy sobie niebezpiecznych przedmiotów i zapytali o dokumenty. Okazało się jednak, że nie miał ich przy sobie. Kiedy funkcjonariusze poprosili go o podanie swoich danych osobowych, zauważyli coś dziwnego – informacje, które podał, różniły się od tych, które wcześniej przekazała załoga szpitala. To wywołało u strażników podejrzenia, więc postanowili wezwać policję.

Po chwili udało się potwierdzić, że 28-latek nie mówił prawdy – był poszukiwany listem gończym. Zamiast trafić do Stołecznego Ośrodka dla Osób Nietrzeźwych, jak początkowo zakładano, mężczyzna został zatrzymany i przekazany w ręce policji. Jak się okazało, jego nietypowe zachowanie miało zupełnie inny powód, niż początkowo sądzono. Zamiast pomocy w ośrodku, mężczyzna trafił w końcu tam, gdzie naprawdę powinien – za kratki.

  • Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
  • Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.

Zdjęcia: Luka&Maro

„Uciekł ze szpitala w poszukiwaniu alkoholu: niezwykły przypadek pacjenta”

Minionej nocy służby miały pełne ręce roboty, kiedy 37-letni mężczyzna uciekł ze szpitala, aby za darmo napić się alkoholu w pobliskiej galerii handlowej.

W nocy z 25 na 26 listopada, strażnicy miejscy z VI Oddziału Terenowego, patrolujący Pragę-Północ, zostali skierowani na interwencję do Centrum Handlowego Wileńska, gdzie ochrona sklepu wskazała mężczyznę w stanie silnego upojenia alkoholowego, który z uwagi na swój stan nie mógł logicznie się komunikować ani nawet podać swoich danych. Podczas kontroli strażnicy zauważyli na jego nadgarstku opaskę identyfikacyjną z charakterystycznym numerem i domyślili się, że opaska może pochodzić ze szpitala. Na miejsce została wezwana policja oraz pogotowie ratunkowe. Po przybyciu policjantów okazało się, że podejrzenia strażników były słuszne – szybko ustalono, że 37-letni mieszkaniec Legionowa samowolnie oddalił się z pobliskiego szpitala. W trakcie wyjaśniania całej sytuacji, strażnicy miejscy ustalili, że mężczyzna wziął z półki butelkę wódki i nie płacąc, wypił całą zawartość. Przybyły na miejsce zespół ratownictwa medycznego, po ocenie stanu zdrowia mężczyzny, stwierdził, że pacjent potrzebuje specjalistycznej opieki ale w Stołecznym Ośrodku dla Osób Nietrzeźwych. Strażnicy miejscy bezpiecznie przewieźli nietrzeźwego do ośrodka, gdzie trafił w ręce innych medyków. Tej placówki medycznej nie opuści samowolnie przed wytrzeźwieniem.

  • Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
  • Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.

Zdjęcia: Straż Miejska m. st. Warszawy

Tragiczny wypadek na Ochocie: pieszy potrącony przez tramwaj

W dniu dzisiejszym 25 listopada br. na warszawskiej Ochocie doszło do tragicznego wypadku. Na skrzyżowaniu ulic Grójeckiej i Bitwy Warszawskiej 1920 r. pieszy został potrącony przez tramwaj linii 25. Według wstępnych ustaleń mężczyzna wbiegł na torowisko na czerwonym świetle, wprost pod nadjeżdżający tramwaj.

Na skutek zdarzenia występują utrudnienia w kursowaniu komunikacji miejskiej, zwłaszcza tramwajów na tej trasie. Zarząd Transportu Miejskiego informuje o opóźnieniach i zmianach tras linii w rejonie skrzyżowania.

Do zdarzenia doszło, gdy ruch na skrzyżowaniu był wzmożony. Na miejscu błyskawicznie pojawiły się służby ratunkowe. Pieszy był reanimowany przez kilka minut, zanim został przewieziony do szpitala. Niestety, jego stan określany jest jako ciężki.

Świadkowie zdarzenia relacjonują, że pieszy prawdopodobnie próbował przebiec przez ulicę w ostatniej chwili, ignorując czerwone światło. Motorniczy tramwaju nie miał szans na wyhamowanie, mimo podjęcia próby awaryjnego zatrzymania pojazdu.

Policja prowadzi śledztwo w sprawie, aby ustalić szczegóły i okoliczności tego tragicznego zdarzenia. Służby apelują do pieszych o przestrzeganie zasad ruchu drogowego, w szczególności korzystanie z przejść dla pieszych zgodnie z sygnalizacją świetlną.

To kolejny wypadek w tym rejonie miasta, co zwraca uwagę na konieczność poprawy bezpieczeństwa na drogach. Władze Warszawy zapowiedziały już analizę sytuacji na tym skrzyżowaniu oraz rozważenie dodatkowych środków bezpieczeństwa, takich jak lepsze oznakowanie czy wprowadzenie systemów ostrzegawczych.

  • Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
  • Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.

Zdjęcia: lukamaro.pl

Prokuratura bada sprawę śmierci 11-miesięcznej dziewczynki w Otwockim szpitalu

Wracamy do sprawy śmierci 11-miesięcznej dziewczynki, która miała miejsce 19 czerwca na oddziale pediatrycznym Mazowieckiego Leczenia Chorób Płuc i Gruźlicy w Otwocku. Sprawę bada prokuratura oraz NFZ. Jako pierwsi mamy stanowisko prokuratury i NFZ.

Przypomnijmy, we wtorek 18 czerwca przed godz. 19:00 dziewczynka, z podejrzeniem zapalenia oskrzeli, trafia na oddział pediatryczny Mazowieckiego Leczenia Chorób Płuc i Gruźlicy w Otwocku. Na miejscu wykonane zostają badania laboratoryjne, RTG i USG.

Nad ranem stan dziecka nagle się pogorszył, mimo zalecenia kolejnych leków, o godzinie 8:20 w środę 19 czerwca dziewczyna przestaje oddychać. W tym czasie pielęgniarka oddziałowa wybiera numer alarmowy 112 i wzywa do szpitala Zespół Ratownictwa Medycznego. Według dotychczasowych ustaleń najbliższa wolna karetka miała znajdować się w Warszawie.

Powodem wezwania Zespołu Ratownictwa Medycznego przez oddziałową, ma być brak odpowiedniego sprzętu do prowadzenia resuscytacji oddechowo-krążeniowej na oddziale pediatrycznym Mazowieckiego Leczenia Chorób Płuc i Gruźlicy w Otwocku. W dokumentacji ratownicy wpisali, że w placówce specjalizującej się w leczeniu chorób płuc i gruźlicy „brakuje sprzętu do resuscytacji”.

Brakowało nie tylko sprzętu do resuscytacji, ale także innego podstawowego wyposażenia, każdego szpitala. Podczas próby przywrócenia funkcji życiowych 11-miesięcznej dziewczynki, na oddziale nie było rurki intubacyjnej w odpowiednim rozmiarze, co spowodowało, że lekarze musieli improwizować, używając cewnika do ssaka. Odpowiednią rurkę intubacyjną dostarczyła dopiero załoga Zespołu Ratownictwa Medycznego. W pobliżu sali, w której przeprowadzano akcję ratunkową, nie było defibrylatora, a podczas uciskania klatki piersiowej pacjentka była wentylowana ręcznie. Nie było użyte urządzenie pozwalające kontrolować, jak przebiega wentylacja pacjentki.

Po 75 minutach walki o życie 11-miesięcznej dziewczynki, o godz. 09:35 lekarz stwierdził zgon dziecka.

Dyrekcja szpitala nie widzi problemu, wszystko było zgodnie z procedurami. Podjęte działania przebiegały zgodnie z procedurami, a pacjentka była prawidłowo wentylowana. Na miejsce przybyły dwa ambulanse, jednak żaden nie był w stanie transportować pacjentki z uwagi na trwającą akcję reanimacyjną, przekazywała dyrektorka otwockiego szpitala Anna Kamińska.

Prokuratura czeka na wyniki sekcji

W śledztwie powołano biegłego z zakresu medycyny sądowej w celu przeprowadzenia sądowo-lekarskich oględzin i otwarcia zwłok – informuje Norbert Woliński Prokurator Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie. Sekcja zwłok została wykonana w dniu 28 czerwca 2024 r. Opinia nie została jeszcze sporządzona – dodaje.

W ramach czynności postępowania podjęte zostały także inne czynności zmierzające do wyjaśnienia okoliczności czynu, w tym zabezpieczono dokumentację medyczną dotyczącą leczenia dziecka oraz monitoring z oddziału szpitalnego, na którym przebywało dziecko. Śledztwo jest w toku – przekazuje Woliński.

Kontrola ze strony Narodowego Funduszu Zdrowia

Zaraz po pierwszych doniesieniach medialnych, które informowały o tragicznym zdarzeniu w szpitalu w Otwocku, NFZ w trybie pilnym rozpoczął kontrolę w placówce – przekazuje Paweł Florek Dyrektor Biura Komunikacji Społecznej i Promocji NFZ.

Weryfikujemy m.in. zgodność realizacji umowy z NFZ przez szpital, w tym zabezpieczenie w odpowiedni sprzęt medyczny oraz kadrę medyczną, która jest wymagana kontraktem z Funduszem. O wynikach kontroli poinformujemy niezwłocznie po jej zakończeniu – informuje Paweł Florek.

Kolejne postępowanie

Jak udało nam się dowiedzieć własne postępowanie w tej sprawie prowadzi również Rzecznik Praw Pacjenta.

  • Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
  • Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.

Tekst: Kamil Tuzek

Zdjęcia: Archiwum Warszawska Grupa Luka&Maro

Makabryczne odkrycie w Pruszkowie. UWAGA! MATERIAŁ 18+!

UWAGA! MATERIAŁ PRZEZNACZONY WYŁĄCZNIE DLA OSÓB PEŁNOLETNICH! JEŚLI NIE MASZ UKOŃCZONYCH 18 LAT PRZEJDŹ DO STRONY GŁÓWNEJ!

W pierwszej połowie maja mieszkańcy Pruszkowa dokonali przerażającego odkrycia. Na terenie szpitala w Tworkach pojawili się policyjni technicy.

14 maja bieżącego roku na terenie Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia w Tworkach pojawili się funkcjonariusze Policji i technicy kryminalni. Wszystko, przez makabryczne odkrycie mieszkańców. Części ludzkich szkieletów takie jak, czaszki, żebra, kości miedniczne i wiele innych leżały rozsypane lub powbijane w kopce piasku, na terenie cmentarza oraz sąsiedniej polany. Na terenie samego cmentarza widać było świeżo rozkopane najstarsze grody, a w nich także ludzkie szczątki lub pozostawione w workach na śmieci szkielety.

Na wezwanie mieszkańców oraz wiceprzewodniczącego Rady Miasta Pruszkowa Olgierda Lewana, Policja odpowiedziała po upływie blisko godziny. Przybyli na miejsce funkcjonariusze wraz z mieszkańcami dokonali oględzin miejsca, a następnie wygrodzenia terenu, na miejsce wezwano również techników kryminalnych, którzy dokonali pełnej dokumentacji i stosownego zabezpieczenia ludzkich szczątków oraz antropologa. Skala znaleziska, jak i jego obszar są przerażające.

W sprawę zaangażowała się również radna powiatu pruszkowskiego Ewa Borodzicz.

Z informacji, jakie udało nam się uzyskać od mieszkańców zaangażowych w sprawę wynika, że pierwszego odkrycia dokonano już 22 kwietnia, wtedy również na miejsce została wezwana Policja, która ich zdaniem nie podeszła do sprawy w należyty sposób. Jak relacjonuje jeden z mieszkańców przybyli na miejsce policjanci zebrali jedynie kilka większych fragmentów, nie wykonując przy tym żadnej dokumentacji zdjęciowej, nie zabezpieczono także miejsca znaleziska, nikogo w sprawie nie przesłuchano. Oburzeni mieszkańcy głośno mówili o braku poszanowania dla szczątek ludzkich i przymykania oczu na zbezczeszczenie zwłok.

Pojawiają się również głosy, że taki proceder może trwać nawet od kilku lat – w miejsce starych grobów powstają nowe, a szczątki wywożone były poza teren cmentarza – mówi jeden z mieszkańców.

O wyjaśnienie sytuacji zwracaliśmy się do Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie, jednak nasze pytania pozostały bez odpowiedzi.

Informacji o przebiegu sprawy udzieliła Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie.

– Wezwany biegły antropolog stwierdził, że szczątki mogą mieć więcej niż 70 lat. Najprawdopodobniej pochodzą one z likwidacji grobów – przekazuje Prokurator Krzysztof Sakowski. Nie mamy informacji o aktach ludobójstwa na tym terenie, same szczątki również nie noszą śladów wskazujących na taki wątek, dlatego też nie będziemy badać sprawy w kierunku historycznym – dodaje. Sprawa prowadzona jest w kontekście artykułu 262 Kodeksu Karnego, winnym grozi kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat.

Komentarza w sprawie udziela również dyrekcja Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia w Tworkach.

Aktualnie trwają czynności ukierunkowane na wyjaśnienie przedmiotowego zagadnienia. Istnieją podejrzenia, że mogło dojść do naruszenia godności osób zmarłych, w związku z tym MSCZ podchodzi do sprawy z dużą powagą i starannością. Prace na Cmentarzu położonym na terenie MSCZ, również związane z pochówkiem, prowadzone są przez firmy zewnętrzne, które zobowiązane są do przestrzegania zasad dotyczących szacunku dla osób zmarłych i właściwego obchodzenia się z ludzkimi szczątkami. Na terenie Cmentarza obowiązuje regulamin przyjęty przez Dyrekcję Szpitala w 2015r. Jeżeli doszło do przemieszczenia ludzkich szczątków poza teren Cmentarza, to zjawisko takie traktujemy jako niedopuszczalne. Dyrekcja Szpitala po zakończeniu postępowania wyjaśniającego będzie podejmować decyzje związane z ewentualnymi konsekwencjami wobec osób odpowiedzialnych. Pierwszą informację o zdarzeniu dyrekcja szpitala otrzymała w dniu 14 maja 2023. Informacją ta nie pochodziła od mieszkańców, ale od służb prowadzących postępowanie. Wcześniej dyrekcja szpitala nie otrzymywała żadnych informacji o znaleziskach.

 

Tekst i zdjęcia: Kamil Tuzek