Do groźnego wypadku doszło w poniedziałek popołudniu, 13 kwietnia 2025 roku, na trasie S8 na wysokości Marymontu, w kierunku Białegostoku. Motocykl marki Yamaha uderzył w tył osobowej Skody.
Z informacji przekazanych przez służby wynika, że w wyniku zderzenia poszkodowany został motocyklista. Mężczyzna doznał obrażeń i został przetransportowany przez zespół Państwowego Ratownictwa Medycznego do szpitala. Na ten moment nie są znane szczegóły dotyczące jego stanu zdrowia.
Na miejscu pracowały służby ratunkowe oraz policja, która obecnie ustala dokładne okoliczności zdarzenia. Przez pewien czas w rejonie wypadku występowały poważne utrudnienia w ruchu – tworzyły się korki, a jeden z pasów został wyłączony z użytkowania.
Przyczyny wypadku nie są jeszcze znane. Policja prowadzi postępowanie mające na celu wyjaśnienie, co doprowadziło do zderzenia oraz czy któryś z uczestników zdarzenia mógł naruszyć przepisy ruchu drogowego.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli zaciekawił Cię artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Strażnicy miejscy ujęli w niedzielę, 23 lutego niebezpiecznego mężczyznę, który zaatakował i groził ekspedientce osiedlowego sklepu. Sprawca próbował uciec, wskakując do autobusu.
O pomoc strażników miejskich z VII Oddziału Terenowego poprosił mąż zaatakowanej kobiety, zatrzymując przejeżdżający obok sklepu radiowóz. Jak powiedział, chwilę wcześniej jego żonę zaatakował mężczyzna z zamaskowaną twarzą. Agresor miał szarpać kobietę, wymyślać jej i grozić odebraniem życia, po czym uciekł. Zaatakowana skarżyła się, że to już nie pierwsza jego wizyta i boi się o swoje bezpieczeństwo. Strażnicy natychmiast ruszyli w kierunku, w którym miał oddalić się sprawca i po chwili zobaczyli go na drugim końcu ulicy. Biegnący mężczyzna nie reagował na wezwania do zatrzymania, a na sąsiedniej ulicy wskoczył do autobusu, który właśnie odjeżdżał z przystanku. Strażnicy pojechali za nim i wezwali wsparcie. Do ujęcia i obezwładnienia agresora przez dwa patrole straży miejskiej doszło podczas próby opuszczenia przez niego autobusu, na przystanku kilka przecznic dalej. Dwudziestoczterolatek zachowywał się niebezpiecznie i irracjonalnie. Sprawiał wrażenie osoby chorej lub znajdującej się pod wpływem środków psychoaktywnych. Decyzją wezwanej na miejsce policji, został zabrany do szpitala.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Operacyjni z wydziału mienia bardzo dobrze poprowadzili czynności operacyjne, dokonali licznych sprawdzeń, na bieżąco weryfikowali pozyskiwane informacje i przeprowadzili obserwacje. W wyniku tych czynności wytypowali i zatrzymali podejrzanego mężczyznę o kradzież sprzętu medycznego z jednego z warszawskich szpitali, a także pasera, który ten sprzęt sprzedawał. Na wniosek Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów sąd zastosował wobec podejrzanych mężczyzn tymczasowy areszt na okres 3 miesięcy.
Screenshot
W ubiegłym roku, na jednym z portali aukcyjnych pojawiły się aukcje dotyczące sprzedaży sprzętu medycznego, w tym respiratorów wartych kilkanaście tysięcy złotych, po mocno zaniżonych cenach. Po uzyskaniu takiej informacji operacyjni z mokotowskiego wydziału mienia zajęli się sprawą. Jak ustalili, z jednego z warszawskich szpitali w nieznanych okolicznościach zniknął sprzęt wart ponad 380 tysięcy złotych, w tym trzy sztuki respiratorów.
W pierwszej kolejności w ręce operacyjnych wpadł paser, który zajmował się sprzedażą sprzętu. 52-letni mężczyzna został zatrzymany w Radomiu, gdzie prowadził przestępczy proceder.
Następnie policjanci dokonali rozpracowania sprawcy kradzieży, nie zajęło im to dużo czasu. Funkcjonariusze gromadzili informacje, weryfikowali je, dokonywali sprawdzeń i korzystali ze swojej wiedzy oraz rozpoznania w środowisku przestępczym, zabezpieczyli pozyskane dowody. W efekcie wytypowali podejrzanego o to przestępstwo, ustalając, że jeden z pracowników szpitala od kilku miesięcy jako dodatkowe źródło dochodu traktował sprzedaż sprzętów, które do niego nie należały, a służyły do ratowania ludzkiego życia. Kilka dni temu policjanci podjęli obserwację okolicy, gdzie miałby pojawić się 49-latek i doprowadzili do jego zatrzymania. Część skradzionego sprzętu została odzyskana.
Zgromadzony materiał dowodowy nie pozostawiał wątpliwości, na jego podstawie 49-latni mężczyzna – sprawca kradzieży, oraz 52-latek – paser, usłyszeli zarzuty. Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów skierowała wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu wobec podejrzanych. Sąd wniosek uwzględnił i mężczyźni trafili do aresztu na 3 miesiące.
Sprawcy kradzieży grozi kara pozbawienia wolności od roku do 10 lat. Paser odpowie za przestępstwo, którego górna granica kary to 5 lat pozbawienia wolności.
Postępowanie ma nadal potencjał rozwojowy, gromadzone są materiały dotyczące kolejnych zdarzeń związanych z przestępczą działalnością mężczyzny i niewykluczone są kolejne zatrzymania.
Screenshot
Postępowanie w tej sprawie nadzoruje Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Dziś w Siedlcach odbył się Marsz „Stop Agresji”, którego celem było upamiętnienie tragicznie zmarłego ratownika medycznego oraz zwrócenie uwagi na narastający problem agresji wobec pracowników ochrony zdrowia. To wydarzenie miało na celu nie tylko uczczenie pamięci Kolegi, który zginął podczas pełnienia służby, ale także nagłośnienie problemu bezpieczeństwa osób ratujących ludzkie życie.
Ratownik medyczny, który padł ofiarą brutalnej napaści, został dźgnięty nożem w klatkę piersiową, gdy udzielał pomocy pacjentowi. Jego tragiczna śmierć stała się symbolem niebezpieczeństw, jakie codziennie spotykają pracownicy służby zdrowia. Narastająca brutalizacja społeczeństwa i wzrost agresji wobec medyków sprawiają, że konieczne jest podjęcie działań mających na celu ich ochronę. Organizatorzy marszu wyraźnie podkreślili, że nie można dłużej tolerować takich incydentów. Hasła „DOŚĆ! STOP AGRESJI!” wybrzmiały podczas wydarzenia jako apel do społeczeństwa i decydentów o podjęcie konkretnych kroków w tej sprawie.
Wydarzenie zostało zorganizowane przez SPZOZ RM MEDITRANS w Siedlcach i zgromadziło licznych uczestników – zarówno pracowników medycznych, jak i mieszkańców miasta solidaryzujących się z ich sprawą. Marsz przeszedł głównymi ulicami Siedlec – Piłsudskiego, Kościuszki i Świrskiego – w ciszy, jako wyraz szacunku dla Zmarłego. Kulminacyjnym momentem było zatrzymanie pochodu przed siedzibą SPZOZ RM Meditrans, gdzie minutą ciszy uczczono pamięć ratownika. Następnie włączono syreny w ambulansach, symbolicznie oddając hołd tragicznie zmarłemu Koledze.
Marsz zakończyła uroczysta Msza Święta w intencji zmarłego ratownika, która odbyła się w Kościele Katedralnym pw. Najświętszej Marii Panny w Siedlcach. Po liturgii złożono kwiaty i zapalono znicze przed budynkiem SPZOZ RM Meditrans, gdzie upamiętniono Zmarłego.
To wydarzenie jest mocnym głosem sprzeciwu wobec agresji, z jaką na co dzień spotykają się ratownicy medyczni. Społeczność medyczna i mieszkańcy Siedlec pokazali, że nie godzą się na przemoc wobec tych, którzy niosą pomoc potrzebującym. Organizatorzy liczą na to, że marsz stanie się impulsem do zmian systemowych, które zapewnią większe bezpieczeństwo służbom medycznym.
Nasz portal lukamaro.pl również solidaryzuje się z ratownikami medycznymi w całym kraju. Uważamy, że ich praca zasługuje na najwyższy szacunek i ochronę. Wspieramy wszelkie inicjatywy mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa pracowników ochrony zdrowia oraz apelujemy o stanowcze działania, które zapobiegną podobnym tragediom w przyszłości.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
12-latka trzęsąc się leżała na ziemi przed szkołą. Nikt nie wiedział, jak jej pomóc. Sytuację opanowali strażnicy miejscy.
We czwartek 30 stycznia, w godzinach wieczornych, do niebezpiecznego zdarzenia doszło przed jedną ze szkół na Białołęce. Strażnicy miejscy z VI Oddziału Terenowego, którzy dbali o bezpieczeństwo uczestników balu ósmoklasistów, w pewnej chwili zaobserwowali, że przed wejściem do budynku zbierają się zdenerwowani ludzie. Na ziemi leżała, drżąc i nerwowo łapiąc powietrze mała dziewczynka. Nikt z zebranych za bardzo nie wiedział, jak jej pomóc.
Na szczęście strażnicy są wyszkoleni z pomocy przedmedycznej, a dodatkowo jeden z funkcjonariuszy jest ratownikiem medycznym. Strażnicy zadbali o komfort i bezpieczeństwo dziecka oraz zabezpieczyli, by w czasie drgawek nie uszkodziło sobie głowy. Dziewczynka wciąż jednak gwałtownie oddychała. Aby zapobiec hiperwentylacji, interweniujący zastosowali sprawdzony sposób: dziecku podano gumową rękawiczkę ochronną i zalecono, aby przez jakiś czas wdmuchiwała i wyciągała z niej to samo powietrze. Gdy tą metodą udało się ustabilizować oddech, w ramach wywiadu ratowniczego ustalono prawdopodobną przyczynę zdarzenia. Strażników wsparł w interwencji dyżurujący przy balu ostatnich klas ratownik medyczny, którego o zajściu poinformowała szkoła. We trójkę zapewnili dziewczynce komfort w oczekiwaniu na przyjazd pogotowia i zawiadomionej przez szkołę – mamy. Karetka zabrała 12-latkę w towarzystwie jej matki do Szpitala Bródnowskiego.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Funkcjonariusze z ochockiej komendy interweniowali na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przy ul. Lindleya 4, gdzie doszło do agresywnego incydentu. Nietrzeźwy 62-letni pacjent zaatakował ratownika medycznego, uderzając go w twarz i kierując wobec niego obraźliwe oraz wulgarne słowa. Incydent ten spowodował poważne zakłócenie pracy personelu medycznego i naraził innych pacjentów na niebezpieczeństwo.
Zdarzenie miało miejsce podczas oczekiwania mężczyzny na badania. W pewnym momencie pacjent zaczął wykazywać oznaki wzburzenia, krzyczał i używał niecenzuralnych słów. Jego agresja eskalowała, gdy nagle zaatakował jednego z ratowników medycznych, wymierzając mu cios w twarz. Świadkowie incydentu, w tym inni pacjenci oraz personel szpitala, natychmiast wezwali policję, obawiając się dalszej eskalacji agresji.
Wezwani na miejsce funkcjonariusze szybko podjęli interwencję, zatrzymując sprawcę i zabezpieczając teren. Przeprowadzili również badanie alkomatem, które wykazało ponad 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyzna był w widocznym stanie nietrzeźwości, a jego zachowanie stanowiło zagrożenie nie tylko dla personelu medycznego, ale także dla innych pacjentów przebywających na oddziale.
62-latek został przewieziony do pomieszczenia dla osób zatrzymanych, gdzie spędził noc. Następnego dnia, po przeanalizowaniu zgromadzonych dowodów, funkcjonariusze postawili mu zarzuty znieważenia oraz naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Przesłuchania świadków oraz analiza zapisu monitoringu szpitalnego dodatkowo potwierdziły przebieg wydarzeń.
Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa Ochota, która ustali dalsze kroki prawne wobec zatrzymanego mężczyzny. Incydent ten ponownie zwraca uwagę na problem agresji wobec personelu medycznego, który coraz częściej staje się celem ataków ze strony pacjentów znajdujących się pod wpływem alkoholu lub środków odurzających.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Zdjęcia: KRP III – Ochota, Ursus, Włochy, Marek Śliwiński
Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przy ulicy Lindleya w Warszawie doszło do niepokojącego incydentu, który zwraca uwagę na problem agresji wobec personelu medycznego. Pacjent oczekujący na przyjęcie zdenerwował się z powodu wydłużonego czasu oczekiwania na konsultację lekarską. Jego frustracja przerodziła się w agresję, co zakończyło się fizycznym atakiem na ratownika medycznego w karetce.
Z relacji świadków wynika, że pacjent czekał w karetce na przyjęcie i zasnął. Nagle, po przebudzeniu, zaatakował ratownika medycznego wewnątrz pojazdu. Ratownik nie miał możliwości obrony, gdyż zdarzenie było nagłe i niespodziewane. Poszkodowany został natychmiast przebadany przez kolegów z zespołu medycznego, a o zajściu poinformowano policję. Sprawca został zatrzymany na miejscu zdarzenia.
Incydenty agresji na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych niestety stają się coraz częstsze. Medycy, którzy każdego dnia niosą pomoc potrzebującym, często spotykają się z niezrozumieniem, frustracją i agresją pacjentów lub ich rodzin. Długie czasy oczekiwania na pomoc są często wynikiem nadmiernego obłożenia oddziałów ratunkowych oraz braku zasobów, co powoduje narastające napięcia wśród oczekujących.
Ratownik medyczny, który padł ofiarą agresji, to osoba wyszkolona do ratowania ludzkiego życia, często w ekstremalnych warunkach. Takie zdarzenia są nie tylko nieakceptowalne, ale również demotywujące dla osób, które każdego dnia stają na pierwszej linii frontu w walce o zdrowie i życie pacjentów.
Policja wszczęła postępowanie w sprawie ataku na ratownika medycznego. Sprawca będzie musiał liczyć się z poważnymi konsekwencjami prawnymi. W Polsce za naruszenie nietykalności funkcjonariusza publicznego, do których zalicza się także ratowników medycznych, grozi kara pozbawienia wolności nawet do 3 lat.
Ministerstwo Zdrowia oraz środowiska medyczne wielokrotnie podkreślają konieczność zaostrzenia przepisów oraz wdrażania dodatkowych środków ochrony personelu medycznego. W niektórych placówkach rozważane jest wprowadzenie ochrony fizycznej lub systemów monitoringu, które mogłyby zapobiegać podobnym sytuacjom.
Apelujemy do społeczeństwa o wyrozumiałość i cierpliwość wobec personelu medycznego. Ci ludzie poświęcają swoje życie i zdrowie, aby pomagać innym, często kosztem własnego komfortu i czasu wolnego. Wzajemny szacunek i zrozumienie są kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa i skuteczności systemu ochrony zdrowia.
O całym zdarzeniu powiadomił nas jeden z ratowników innego zespołu, który podkreślił, jak trudne i nieprzewidywalne potrafią być sytuacje, z którymi muszą mierzyć się medycy. Ratownik, który poinformował nas o zdarzeniu, zaapelował również o większą ochronę personelu medycznego oraz wprowadzenie skuteczniejszych rozwiązań mających na celu zapobieganie podobnym sytuacjom w przyszłości.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
W poniedziałek, 9 grudnia, po południu strażnicy miejscy z V Oddziału Terenowego otrzymali wezwanie do Szpitala Bielańskiego. Z pozoru standardowa interwencja – prośba o transport nietrzeźwego mężczyzny, który zakłócał pracę zespołu ratunkowego na SOR-ze. Mężczyzna, będący pod wpływem alkoholu, był wulgarny, agresywny i odmówił współpracy zarówno z medykami, jak i funkcjonariuszami. Był tak spokojny, że konieczne było przypięcie go do łóżka pasami bezpieczeństwa, aby nie stanowił zagrożenia dla personelu.
Strażnicy miejscy, przybywając na miejsce, przeprowadzili standardową kontrolę. Sprawdzili, czy mężczyzna nie ma przy sobie niebezpiecznych przedmiotów i zapytali o dokumenty. Okazało się jednak, że nie miał ich przy sobie. Kiedy funkcjonariusze poprosili go o podanie swoich danych osobowych, zauważyli coś dziwnego – informacje, które podał, różniły się od tych, które wcześniej przekazała załoga szpitala. To wywołało u strażników podejrzenia, więc postanowili wezwać policję.
Po chwili udało się potwierdzić, że 28-latek nie mówił prawdy – był poszukiwany listem gończym. Zamiast trafić do Stołecznego Ośrodka dla Osób Nietrzeźwych, jak początkowo zakładano, mężczyzna został zatrzymany i przekazany w ręce policji. Jak się okazało, jego nietypowe zachowanie miało zupełnie inny powód, niż początkowo sądzono. Zamiast pomocy w ośrodku, mężczyzna trafił w końcu tam, gdzie naprawdę powinien – za kratki.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Minionej nocy służby miały pełne ręce roboty, kiedy 37-letni mężczyzna uciekł ze szpitala, aby za darmo napić się alkoholu w pobliskiej galerii handlowej.
W nocy z 25 na 26 listopada, strażnicy miejscy z VI Oddziału Terenowego, patrolujący Pragę-Północ, zostali skierowani na interwencję do Centrum Handlowego Wileńska, gdzie ochrona sklepu wskazała mężczyznę w stanie silnego upojenia alkoholowego, który z uwagi na swój stan nie mógł logicznie się komunikować ani nawet podać swoich danych. Podczas kontroli strażnicy zauważyli na jego nadgarstku opaskę identyfikacyjną z charakterystycznym numerem i domyślili się, że opaska może pochodzić ze szpitala. Na miejsce została wezwana policja oraz pogotowie ratunkowe. Po przybyciu policjantów okazało się, że podejrzenia strażników były słuszne – szybko ustalono, że 37-letni mieszkaniec Legionowa samowolnie oddalił się z pobliskiego szpitala. W trakcie wyjaśniania całej sytuacji, strażnicy miejscy ustalili, że mężczyzna wziął z półki butelkę wódki i nie płacąc, wypił całą zawartość. Przybyły na miejsce zespół ratownictwa medycznego, po ocenie stanu zdrowia mężczyzny, stwierdził, że pacjent potrzebuje specjalistycznej opieki ale w Stołecznym Ośrodku dla Osób Nietrzeźwych. Strażnicy miejscy bezpiecznie przewieźli nietrzeźwego do ośrodka, gdzie trafił w ręce innych medyków. Tej placówki medycznej nie opuści samowolnie przed wytrzeźwieniem.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
W dniu dzisiejszym 25 listopada br. na warszawskiej Ochocie doszło do tragicznego wypadku. Na skrzyżowaniu ulic Grójeckiej i Bitwy Warszawskiej 1920 r. pieszy został potrącony przez tramwaj linii 25. Według wstępnych ustaleń mężczyzna wbiegł na torowisko na czerwonym świetle, wprost pod nadjeżdżający tramwaj.
Na skutek zdarzenia występują utrudnienia w kursowaniu komunikacji miejskiej, zwłaszcza tramwajów na tej trasie. Zarząd Transportu Miejskiego informuje o opóźnieniach i zmianach tras linii w rejonie skrzyżowania.
Do zdarzenia doszło, gdy ruch na skrzyżowaniu był wzmożony. Na miejscu błyskawicznie pojawiły się służby ratunkowe. Pieszy był reanimowany przez kilka minut, zanim został przewieziony do szpitala. Niestety, jego stan określany jest jako ciężki.
Świadkowie zdarzenia relacjonują, że pieszy prawdopodobnie próbował przebiec przez ulicę w ostatniej chwili, ignorując czerwone światło. Motorniczy tramwaju nie miał szans na wyhamowanie, mimo podjęcia próby awaryjnego zatrzymania pojazdu.
Policja prowadzi śledztwo w sprawie, aby ustalić szczegóły i okoliczności tego tragicznego zdarzenia. Służby apelują do pieszych o przestrzeganie zasad ruchu drogowego, w szczególności korzystanie z przejść dla pieszych zgodnie z sygnalizacją świetlną.
To kolejny wypadek w tym rejonie miasta, co zwraca uwagę na konieczność poprawy bezpieczeństwa na drogach. Władze Warszawy zapowiedziały już analizę sytuacji na tym skrzyżowaniu oraz rozważenie dodatkowych środków bezpieczeństwa, takich jak lepsze oznakowanie czy wprowadzenie systemów ostrzegawczych.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.