Od kilku godzin trwa akcja gaśnicza w Grodzisku Mazowieckim, gdzie doszło do pożaru domu jednorodzinnego przy ul. Żurawia. Ogień objął poddasze budynku, a gęste kłęby dymu były widoczne z dużej odległości.
Na miejsce natychmiast zadysponowano cztery zastępy straży pożarnej w tym jednostki z OSP Grodzisk Mazowieckim i Państwowej Straży Pożarnej. W działaniach gaśniczych wykorzystano również podnośnik hydrauliczny, który umożliwił prowadzenie akcji z wysokości.
Strażacy koncentrują swoje działania na całkowitym ugaszeniu ognia i niedopuszczeniu do jego rozprzestrzenienia się na niższe kondygnacje budynku. Na miejscu panuje duże zadymienie, które znacznie utrudnia pracę ratowników.
Ze wstępnych informacji wynika, że osoby przebywające w domu w chwili wybuchu pożaru zdołały samodzielnie opuścić budynek jeszcze przed przybyciem służb ratunkowych. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń.
Przyczyny pożaru nie są jeszcze znane. Ustaleniem okoliczności zdarzenia zajmie się policja we współpracy z biegłym z zakresu pożarnictwa.
📸fot. Marek Śliwiński
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Jesteś świadkiem wypadku lub pożaru, masz dla nas ciekawy temat z Twojego miasta lub okolicy, którym warto się zająć – napisz do nas!
27-latek próbował przechytrzyć strażników miejskich, zakładając na własne koło blokadę, którą kilka dni wcześniej ukradł. Chciał w ten sposób uniknąć mandatu za nieprawidłowe parkowanie. Strażnicy jednak szybko zorientowali się w podstępie, a finał przypominał scenariusz z filmów o słynnym duńskim gangu. Na miejsce wezwano policję.
We wtorek, 28 października, funkcjonariusze z Referatu II pojawili się na ulicy Zaroślak. Od niedawna znajduje się tam strefa zamieszkania, na której obowiązują szczególne zasady ruchu drogowego (więcej na ten temat tutaj). Piesi mają tutaj pierwszeństwo, a samochody mogą parkować jedynie w wyznaczonych miejscach. Z konsekwencjami musi liczyć się każdy, kto zaparkuje auto na przykład na jezdni albo na chodniku, nawet jeśli szerokość trotuaru pozostawiona dla pieszych jest większa niż 1,5 metra. W takiej sytuacji kierującemu grozi mandat w wysokości 100 złotych oraz 1 punkt karny.
Uwagę mundurowych zwróciło jedno z aut. Było zaparkowane w miejscu niewyznaczonym, a na jego kole ktoś już założył blokadę. Za wycieraczkę szyby włożona była też nieco zniszczona kartka informująca kierowcę o zablokowanym kole.
Okazało się, że przeczucie nie myliło strażników. Kłódka była uszkodzona, a w systemie informatycznym widniała informacja, że 20 października br. ta właśnie blokada została zgłoszona policjantom jako skradziona. Teraz ponownie była założona na to samo auto, ale w innym miejscu. Strażnicy wezwali policjantów. Po chwili przy aucie pojawił się 27-latek, który przyznał, że to on ukradł wcześniej blokadę. Strażnikom tłumaczył, że śpieszył się do pracy, więc zniszczył kłódkę i zabrał blokadę. Teraz też sam ją sobie założył żeby uniknąć mandatu za nieprzepisowe parkowanie.
Mężczyzna został ujęty i przekazany przybyłym na miejsce policjantom. Ci zabrali go na komisariat. Jak informuje asp. szt. Mariusz Chrzanowski z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku w związku z kradzieżą policjanci przeprowadzili czynności wyjaśniające w sprawie o wykroczenie i skierowali do sądu wniosek o ukaranie mężczyzny. Ale to nie jedyne konsekwencje dla 27-latka. Strażnicy będą też prowadzić czynności wyjaśniające w związku z popełnionymi wykroczeniami drogowymi 20 i 28 października, a także wezwą mężczyznę do zwrotu kosztów za uszkodzoną blokadę.
Źródło: Straż Miejska Gdańsk
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Jesteś świadkiem wypadku lub pożaru, masz dla nas ciekawy temat z Twojego miasta lub okolicy, którym warto się zająć – napisz do nas!
W niedzielne popołudnie w jednym z domów jednorodzinnych w Pobiedziskach (woj. wielkopolskie) w powiecie poznańskim doszło do dramatycznych wydarzeń. Policjanci Ogniwa Patrolowo-Interwencyjnegowezwani na interwencję zostali zaatakowani przez agresywnego mężczyznę. W wyniku zdarzenia funkcjonariuszka została raniona nożem, a napastnik zginął na miejscu po użyciu broni służbowej przez jej partnera.
Jak ustalono, około godziny 17:00 policja otrzymała zgłoszenie o agresywnym mężczyźnie, który miał zjawić się w domu młodej kobiety. Według relacji świadków, znajomy kobiety w pewnym momencie zaczął zachowywać się irracjonalnie i stanowił zagrożenie dla domowników. Ci, obawiając się o swoje bezpieczeństwo, poprosili o pomoc policję.
Podczas interwencji mężczyzna niespodziewanie zaatakował funkcjonariuszkę nożem, zadając jej cios w głowę oraz w okolice klatki piersiowej. Na szczęście kobieta miała na sobie kamizelkę kuloodporną, która zamortyzowała uderzenie i prawdopodobnie uratowała jej życie. Z obrażeniami głowy policjantka została przetransportowana do szpitala. Lekarze zapewniają, że jej stan jest stabilny i nie zagraża jej życiu.
Drugi z interweniujących policjantów, widząc zagrożenie życia swojej partnerki i innych osób, użył broni służbowej. Postrzelony napastnik zmarł na miejscu zdarzenia.
Nieoficjalnie wiadomo, że mężczyzna atakował z dużą siłą — nóż, którym się posługiwał, miał ulec złamaniu w trakcie zadawania ciosów.
Okoliczności tragedii są obecnie wyjaśniane przez prokuraturę i funkcjonariuszy z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
📸fot. (archiwum) Marek Śliwiński
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Jesteś świadkiem wypadku lub pożaru, masz dla nas ciekawy temat z Twojego miasta lub okolicy, którym warto się zająć – napisz do nas!
Do groźnie wyglądającego zdarzenia doszło w niedziele około godziny 21:00 na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, na wysokości Torwaru, w kierunku centrum, przy zjeździe na Wilanów i Mokotów.
Jak wynika ze wstępnych ustaleń, kierowca samochodu osobowego marki Hyundai, będący obcokrajowcem, pomylił zjazdy i nie wiedział, w którą stronę powinien jechać. W wyniku dezorientacji stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w bariery energochłonne oddzielające pasy ruchu.
W samochodzie znajdowała się pasażerka, która w wyniku uderzenia została lekko ranna – doznała rozcięcia palca. Kobieta została zaopatrzona na miejscu przez ratowników. Na miejsce kolizji najechała karetka z prywatnej firmy KAM-MED Ratownictwo Medyczne. W obecnej chwili wystepują utrudnienia w ruchu drogowym.
📸fot. Kamil Kozak
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Jesteś świadkiem wypadku lub pożaru, masz dla nas ciekawy temat z Twojego miasta lub okolicy, którym warto się zająć – napisz do nas!
W sobotę, 8 listopada o godzinie 9:00, strażacy z OSP Bystra (woj. śląskie, powiat bielski, gmina Wilkowice) oraz liczni uczestnicy cywilni wyruszyli spod remizy, by wspólnie zdobyć szczyt Klimczok. Cel wyprawy był wyjątkowy – wsparcie 3-letniego Kazika, syna strażaka z OSP Bystra, który choruje na DMD.
Strażacy ruszyli w pełnym umundurowaniu bojowym – w hełmach, z aparatami powietrznymi i całym ekwipunkiem, który ważył około 20 kilogramów. Pokonali trasę długości około 7 km i przewyższeniu 1117 metrów. Jak podkreślali uczestnicy, to symboliczny gest solidarności – namiastka tego, przez co każdego dnia przechodzi mały Kazik, walczący z chorobą.
Pomimo trudnych warunków pogodowych – deszczu, błota i śliskich szlaków, wszyscy uczestnicy z determinacją dotarli na szczyt. Woda spływająca górskim potokiem dodatkowo utrudniała wędrówkę, ale nikt się nie poddał.
W trakcie marszu nasza redakcja spotkała prawdopodobnie najstarszego uczestnika wyprawy – 75-letniegostrażaka z powiatu opoczyńskiego z Opoczna, który mimo wieku bez problemu zdobył szczyt góry. Jego postawa wzbudziła ogromny szacunek i pokazała, że strażacki duch nie zna granic wieku.
W wyprawie uczestniczyła także nasza redakcja, w trzyosobowym składzie wraz z czworonożną reporterką Westą. Udało się nam zdobyć szczyt w czasie 2 godzin i 10 minut.
To wyjątkowe wydarzenie zgromadziło 998 strażaków z całej Polski, którzy wspólnie pokonali wymagającą trasę, by okazać wsparcie małemu Kazikowi i jego rodzinie.
Nasza redakcja objęła przedsięwzięcie patronatem medialnym. Po zejściu z góry, na zakończenie wydarzenia, głos zabrała wiceprezes naszej redakcji – jedyna w Polsce strażaczka-poetka, która zaprezentowała trzy swoje wiersze z tomiku „Strażackie Serce”. Jej poezja poruszyła uczestników i dodała uroczystości wyjątkowego, wzruszającego wymiaru.
– Cały ten Nomex, kask, aparaty powietrzne – to tylko sprzęt. Prawdziwy ciężar dźwigają rodzice i sam Kazik. My możemy choć na chwilę pokazać, że jest z nami – powiedział jeden ze strażaków z OSP KSRG Ligota Mała.
Urodzinowe wejście na Klimczok było nie tylko gestem solidarności, ale też pięknym dowodem strażackiej jedności, empatii i siły ducha. Wśród uczestników nie zabrakło również piesków oraz najmłodszych wędrowców, którzy dzielnie weszli na szczyt, pokazując, że odwaga i zaangażowanie nie mają wieku.
📲 Zapraszam na nasz profil Warszawska Grupa Luka&Maro, gdzie już niebawem pojawi się obszerna fotorelacja i materiały filmowe z tego niezwykłego wydarzenia!
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Jesteś świadkiem wypadku lub pożaru, masz dla nas ciekawy temat z Twojego miasta lub okolicy, którym warto się zająć – napisz do nas!
W piątek, 7 listopada 2025 roku wieczorem, tuż po godzinie 19:00, na skrzyżowaniu alei 4 Czerwca 1989 roku z ulicą Traktorzystów w warszawskim Ursusie doszło do poważnego zdarzenia drogowego. Zderzyły się tam dwa pojazdy – policyjny radiowóz oraz taksówka. Siła uderzenia była na tyle duża, że policyjny samochód został niemal doszczętnie zniszczony. Na miejsce natychmiast skierowano wszystkie służby ratunkowe – policję, straż pożarną oraz zespół pogotowia ratunkowego. Jedna osoba wymagała pomocy medycznej i została przebadana w ambulansie. Funkcjonariusze zabezpieczyli teren zdarzenia i prowadzili czynności wyjaśniające okoliczności kolizji. W rejonie skrzyżowania występowały poważne utrudnienia w ruchu, przez dłuższy czas przejazd był niemal całkowicie zablokowany. Przyczyny wypadku są obecnie ustalane przez policję.
Zdjęcia: Anna Szymańska
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Jesteś świadkiem wypadku lub pożaru, masz dla nas ciekawy temat z Twojego miasta lub okolicy, którym warto się zająć – napisz do nas
W Warszawie doszło do dramatycznego pościgu. Kierowca rozpędzonego BMW nie zatrzymał się do kontroli drogowej, mimo wyraźnych sygnałów wydawanych przez policjantów. Ucieczka zakończyła się na skrzyżowaniu ulic Stawki i Okopowej, gdzie mężczyzna staranował policyjną blokadę, po czym uderzył w przydrożną latarnię.
Do zdarzenia doszło dziś około godziny 19:10. Po wykroczeniu popełnionym na Rondzie Czterdziestolatka kierowca zignorował polecenie zatrzymania się, rozpoczynając brawurową ucieczkę ulicami miasta. W pościgu brało udział kilka radiowozów. Podczas ucieczki sprawca uszkodził co najmniej pięć pojazdów, w tym samochód marki Toyota Prius.
Finał akcji rozegrał się na skrzyżowaniu Stawki i Okopowej. Pędzące BMW otarło się o policyjną Skodę, po czym kierowca stracił panowanie nad pojazdem, wjechał pod prąd na pas ulicy Stawki i z impetem uderzył w słup oświetleniowy. W samochodzie znajdowały się dwie osoby, mężczyzna został zatrzymany, natomiast kobieta trafiła pod opiekę zespołu ratownictwa medycznego.
Na miejscu interweniowały dwa zastępy straży pożarnej, zespół ratownictwa medycznego oraz około dziesięciu patroli policji.
📸fot. Marek Śliwiński
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Jesteś świadkiem wypadku lub pożaru, masz dla nas ciekawy temat z Twojego miasta lub okolicy, którym warto się zająć – napisz do nas
Do wstrząsających wydarzeń doszło w połowie października na zabrzańskim odcinku drogi krajowej nr 88. 39-letni mieszkaniec miasta, mający ponad promil alkoholu w organizmie, wsiadł za kierownicę peugeota, przewożąc swoją 3-letnią córeczkę. W pewnym momencie stracił panowanie nad pojazdem, zjechał z jezdni i zatrzymał się dopiero na torowisku kolejowym. Chwilę później w unieruchomione auto uderzyła nadjeżdżająca lokomotywa techniczna.
Cudem uniknięto tragedii – mężczyzna zdołał wydostać się z samochodu razem z dzieckiem tuż przed zderzeniem. Na miejsce natychmiast skierowano policję, straż pożarną oraz zespół ratownictwa medycznego. Po przebadaniu 3-latka trafiła pod opiekę matki.
Badanie alkomatem wykazało, że kierowca był nietrzeźwy – w jego organizmie znajdował się ponad promil alkoholu. Jak ustalili mundurowi, 39-latek nie był wcześniej karany. Teraz stanie przed sądem i może usłyszeć wyrok do trzech lat pozbawienia wolności.
Policjanci przypominają, że każdy, kto zauważy osobę wsiadającą za kierownicę po alkoholu, może – i powinien – zareagować. Wystarczy jeden telefon pod numer alarmowy 112, by zapobiec tragedii. – „Nietrzeźwy kierowca to zagrożenie dla życia i zdrowia wszystkich uczestników ruchu” – apelują funkcjonariusze.
Tym razem skończyło się na strachu, ale to zdarzenie jest kolejnym dowodem na to, jak niebezpieczna i nieodpowiedzialna może być decyzja o prowadzeniu pojazdu po alkoholu.
📸fot. KMP w Zabrzu
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Jesteś świadkiem wypadku lub pożaru, masz dla nas ciekawy temat z Twojego miasta lub okolicy, którym warto się zająć – napisz do nas!
Tegoroczna edycja akcji „Znicz 2025” przyniosła cztery dni wytężonej pracy policjantów garnizonu stołecznego. Od piątku do poniedziałku funkcjonariusze czuwali nad bezpieczeństwem podróżujących, odwiedzających groby bliskich oraz poruszających się po warszawskich ulicach i drogach dojazdowych.
W tym czasie na terenie garnizonu doszło do 358 kolizji oraz 18 wypadków drogowych, w których zginęła jedna osoba, a 26 zostało rannych. Policjanci ujawnili także 41 kierowców prowadzących pojazdy pod wpływem alkoholu.
Służby ruchu drogowego przez cały długi weekend prowadziły wzmożone kontrole prędkości, trzeźwości oraz stanu technicznego pojazdów. Sprawdzano również, czy dzieci przewożone są w sposób bezpieczny. Do działań wykorzystywano radiowozy z wideorejestratorami – zarówno oznakowane, jak i nieoznakowane – a z powietrza sytuację monitorował śmigłowiec policyjny z Zarządu Lotnictwa Komendy Głównej Policji.
Tegoroczna akcja to jednak nie tylko prewencja i mandaty. Policjanci wielokrotnie udzielali pomocy osobom, które jej potrzebowały – łącznie w 35 przypadkach. Wśród nich byli seniorzy, piesi z urazami oraz kierowcy, którzy ucierpieli w drobnych zdarzeniach drogowych.
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że wielu funkcjonariuszy posiada przeszkolenie z zakresu udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej. To właśnie dzięki ich szybkim reakcjom i fachowej wiedzy pomoc docierała na czas, często jeszcze przed przyjazdem pogotowia ratunkowego.
Akcja „Znicz 2025” po raz kolejny potwierdziła, że motto „Pomagamy i chronimy” to nie tylko słowa, ale realne działania podejmowane każdego dnia przez stołecznych policjantów – zarówno na drodze, jak i poza nią.
📸fot. WRD KSP
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Jesteś świadkiem wypadku lub pożaru, masz dla nas ciekawy temat z Twojego miasta lub okolicy, którym warto się zająć – napisz do nas!
Do ciekawej interwencji strażników miejskich doszło w rejonie placu Pięciu Rogów. Zatrzymany do kontroli kierowca prosił funkcjonariuszy by nic nie mówili jego szefowi.
Strażnicy miejscy z I Oddziału Terenowego regularnie kontrolują przestrzeganie zakazu ruchu w rejon tak zwanego placu Pięciu Rogów. Podczas jednej z takich kontroli, pod koniec października doszło do nietypowego zdarzenia. Kierowca który złamał zakaz poruszania się w tym rejonie nawet nie usiłował zaprzeczać. Zależało mu jedynie, żeby strażnicy nic nie mówili szefowi, którego samochód używał… bez jego wiedzy. Strażnicy poprosili mężczyznę o dokumenty, a wtedy wyszło na jaw, że kierowca nie ma prawa jazdy. Zarzekał się, że właśnie szykuje się do kursu i zdania egzaminu. Niewykluczone, że plany trzeba będzie odłożyć w czasie. Sprawę przekazano policji, a jej konsekwencją może być np. czasowy zakaz prowadzenia pojazdów.
W sytuacji zatrzymania kierowcy nieuprawnionego do prowadzenia pojazdu jest on odholowywany na parking depozytowy lub przekazywany osobie uprawnionej, wskazanej przez jego posiadacza.
Źródło: Straż Miejska m.st. Warszawy
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.
Jesteś świadkiem wypadku lub pożaru, masz dla nas ciekawy temat z Twojego miasta lub okolicy, którym warto się zająć – napisz do nas!