Pracownik zakaźnego na Woli: zamknięty oddział, informacyjny chaos, dwie pielęgniarki zakażone

Szpital zakaźny na Woli. To tutaj dokładnie 8 marca trafiły pierwsze w Warszawie osoby zakażone koronawirusem. Później epidemia przybierała na sile, przekształcono szpital MSWiA przy ul. Wołoskiej w jednoimienny zakaźny. Od tamtej pory chorzy na COVID-19 trafiają do tych dwóch placówek w mieście.

Personel szpitala od początku zdawał sobie sprawę z zagrożenia jakie niesie każdy kolejny dzień. Nikt jednak nie uciekał. Taka praca. Taki zawód. Są jednak momenty, kiedy strach zagląda głęboko w oczy, a najgorsza jest niepewność połączona z niedowierzaniem, bo właśnie tak opisuje nam jeden z pracowników to co dzieje się obecnie w szpitalu przy ul. Wolskiej 37.

– Kilka dni temu okazało się, że na 1. oddziale są zakażone dwie pielęgniarki. Oddział został zamknięty. Część dziewczyn jest kwarantannie i to wszystko zgodnie procedurami, ale… co oznacza, że część personelu zostało „odsunięte od pracy”? – zastanawia się w rozmowie z nami jeden z pracowników. – Dokładnie pamiętam to określenie, bo próbowaliśmy to wyjaśnić i zrozumieć i nikt nie wie do końca co to oznacza. Nie ma ich w pracy, więc czy za kilka dni powrócą jak gdyby nigdy nic, czy może są jednak w tej kwarantannie? Nie dostajemy żadnych informacji, panuje jeden wielki chaos. Mało tego, jedna z pielęgniarek przesunięta z innego oddziału, pracowała jakiś czas na „jedynce” z zakażoną dziewczyną. Potem wróciła do swojego macierzystego oddziału. Nadal normalnie pracuje! Przecież powinna być zdjęta do czasu wyniku testu, a ten ma być dopiero dzisiaj po południu! A jak ona jest zakażona, a od niej zakazili się kolejni?!

Pracownik szpitala podkreśla jeszcze jeden istotny aspekt całej sprawy – wiarygodność testów.

– Zakładając nawet, że test tej dziewczyny wyjdzie negatywny, o niczym to nie świadczy. Mieliśmy już przypadki, że dwa wymazy wychodziły dobrze, a trzeci dopiero wykazywał zakażenie…

O komentarz poprosiliśmy Wojewódzki Szpital Zakaźny przy ul. Wolskiej 37.
Jak tylko go otrzymamy, natychmiast opublikujemy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *